Nowy rower, nowe technologie i system tubeless. Kupując Treka wiedziałem że jedną z pierwszych czynności jaką zrobię, to pozbędę się ciężkich dętek i zaleję opony mlekiem. Na długo przed tym jak rower do mnie dotarł zacząłem zgłębiać tajniki przeprowadzenia operacji samodzielnie. W teorii byłem przygotowany. Obejrzałem całego YouTube’a i przeczytałem na ten temat wszystkie strony w internecie 🙂 Jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Oto krótka historia z czym musiałem się zmierzyć, żeby ostatecznie przejść na system bezdętkowy.

Kilka słów o…

Poniższy tekst w żadnym wypadku nie jest poradnikiem. Bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że przy niektórych etapach montażu można by uznać go za antyporadnik 🙂 Dla swojego usprawiedliwienia dodam, że system tubeless to dla mnie nowość, więc jakiekolwiek doświadczenie w tej dziedzinie było u mnie na poziomie zerowym. Z tego też względu niniejszy artykuł wrzucam do działu Ciekawostki i jako taki proszę go traktować.

Natomiast powód dla którego powstał ten wpis jest bardzo istotny. Po obejrzeniu wielu filmów instruktażowych, przeczytaniu manuali oraz forów internetowych, nadal nie znałem odpowiedzi na wszystkie pytania jakie nasunęły mi się przed przystąpieniem do zmiany systemu dętkowego. Dopiero zmierzenie się z tematem i samodzielne wykonanie wszystkich czynności rozwiało moje wątpliwości.

Koła Bontrager Kovee TLR – tubless czy nie tubeless

Zamierzając przejść na system tubeless wiedziałem że niezbędny będzie zakup dedykowanych wentyli oraz uszczelniacza. Nie wiedziałem natomiast, czy będę musiał dodatkowo oklejać obręcz odpowiednią taśmą. Koła Bontrager Kovee TLR które posiadam, jak sama nazwa wskazuje są Tubeless Ready. Ale co to tak naprawdę znaczy? Byłem pewny że mam odpowiednie opony, a obręcze posiadają rant który pozwala na ich odpowiednie „osadzenie”. Nie wiedziałem natomiast czy opaski które znajdują się wewnątrz kół „przyjmą mleko”.

Zrobiłem w tym zakresie mały dwuetapowy research. Po pierwsze zdjąłem oponę i dokładnie przyjrzałem się opasce, a po drugie zwróciłem się z pytaniem do profesjonalistów. Sam fakt obejrzenia obręczy nie rozwiał moich wątpliwości, tym bardziej że informacje które do mnie spłynęły nie były spójne.

Sklep w którym kupiłem rower odpisał „Z reguły rowery mają grubą gumową opaskę, która jest od razu kompatybilna z TLR”. W związku z tym że taka odpowiedź nadal nie była jednoznaczna z takim samym zapytaniem zwróciłem się bezpośrednio do Treka. Odpowiedź jaką otrzymałem brzmiała następująco: „Niestety nie posiadam informacji jaka taśma znajduje się kole. Przesyłam zdjęcie taśmy dedykowanej do tych kół do przerobienia ich na system bezdętkowy. Kod produktu to W406892.” Ostatecznie poprosiłem o poradę lokalny serwis Treka, który w zamian zaproponował mi usługę zmiany na system bezdętkowy. Niby fajnie, ale nie o to chodziło.

Założenie było takie, abym tę czynność wykonał samodzielnie. Przede wszystkim zależało mi na własnoręcznym przejściu całego procesu od podstaw. Tym sposobem nauczyłbym się jak sprawa wygląda od strony technicznej, a nie tylko użytkowej. Nie wyobrażam sobie abym takiego doświadczenia nabierał dopiero w terenie, gdzie teoretycznie mógłbym złapać kapcia którego nie zalepi mleko. Wówczas pozostałby jedynie przyspieszony kurs survivalwo-tubelessowy, albo laweta do domu 🙂

Ostatecznie zdecydowałem się na zakup kompletnego zestawu (wentyle, mleko, taśma) z założeniem, że i tak zerwę to co naklejone jest na obręczy.

No to do roboty…

Zamówienie dotarło – czas działać. Zdemontowałem koła, zdjąłem opony i to co zobaczyłem na tylnej obręczy utwierdziło mnie w przekonaniu, że opaska która znajdowała się pod dętką nie pozwoliłaby na skuteczne uszczelnienie koła. O ile w przednim, wcześniej rozbieranym przeze mnie kole, opaska naklejona była równo i dość solidnie (co mogło dać mylne wrażenie, że jest to właśnie taśma przystosowana do TLR), tak na tylnej obręczy była ona luźna, a miejscami wycięta w ten sposób, że jedynie w minimalnym zakresie zakrywała otwory na nyple. Po szybkim demontażu opasek, dokładnym oczyszczeniu i odtłuszczeniu obręczy zabrałem się za naklejanie taśmy.

Taśma – know how

Błąd nr 1 – szerokość taśmy. Przed zamówieniem zestawu sprawdziłem szerokość wewnętrzną obręczy. Do moich 23 mm zalecano taśmę o tej samej szerokości. Powinno być dobrze tak? NIE 🙂 Tzn. nie do końca – układając taśmę należy pamiętać, że obręcz ma rowek którego ścianki należy wykleić ze szczególną dokładnością. O ile przykładając rolkę taśmy do obręczy idealnie wypełniała ona przestrzeń od ścianki do ścianki, tak po naklejeniu po każdej ze stron pozostało 1-2 mm nie oklejonej przestrzeni (o ile równo ułożyłem taśmę – a nie było to takie łatwe). Dlatego przy następnym oklejeniu z pewnością wezmę o kilka mm szerszą taśmę.

Błąd nr 2 – zbyt słabo naciągnąłem taśmę podczas oklejania. Aby taśma dobrze przylegała podczas naklejania należy ją dość mocno naciągnąć, a samo dociśnięcie do obręczy powinno być stanowcze. Tworzywo z którego została wykonana taśma jest dość twarde, więc należy włożyć do tego nieco siły. Nie da się tego opisać – trzeba po prostu nabrać doświadczenia.

Tym sposobem, popełniając kilka błędów okleiłem obręcze. Jednak jakość ów oklejenia była daleka od ideału. Przednie koło które robiłem jako pierwsze miało mnóstwo bąbelków powierza, ale za to tylne wyglądało nieco lepiej 🙂

… i co dalej

No dobra. Miałem oklejone obręcze, ale na oko było widać że mleko ich nie uszczelni. Było zbyt dużo miejsc w których powietrze mogłoby uciekać. Próby dociśnięcia/rozmasowania taśmy były raczej mizerne. Pomysł jaki wpadł mi do głowy był następujący: założyć dętkę, napompować koło do maksymalnej dopuszczalnej wartości a następnie całość podgrzać suszarką tak, aby dętka docisnęła taśmę do obręczy. Jakkolwiek by to nie brzmiało, pomysł wydawał się być dobry, a po zdjęciu dętek okazało się że taśma chwyciła. Tył prawie idealnie, przód – no cóż – było lepiej 🙂

Osadzenie opony bez kompresora

Nadszedł długo oczekiwany moment sprawdzenia szczelności „na sucho”. Wystarczyło założyć wentyl, naciągnąć oponę i napompować zestaw. No tak, ale czym? Zwykła pompka podłogowa to raczej słaby pomysł. Idealnie jest jak ktoś dysponuje kompresorem lub pompką ze zbiornikiem (ewentualnie pomką z nabojem na Co2), jednak nie posiadałem żadnego z powyższych. Jedyne czym dysponowałem to stacjonarną pompką z Lidla i zrobionym własnoręcznie zbiornikiem na powietrze. Domowej roboty „kompresor” to rzecz zrobiona „na kolanie” z tego co akurat miałem pod ręką tj. 5 L butla po wodzie, dwa zawory presta, szara taśma i gumowy wężyk. Na YouTube jest mnóstwo poradników jak zrobić taką maszynkę samodzielnie.

Przygotowany do „dymania” nasmarowałem boki i ranty opony wodą z pianą (konieczność) i zacząłem pompować zbiornik. Po otrzymaniu ciśnienia 4 barów zwolniłem zawór na butli o oponka z radosnym trzaskiem wskoczyła równo na obręcz. Moja radość była ogromna 🙂 Zbiornik zadziałał, opona siedziała równo, tylko powietrze jakoś szybko uciekało. Przyszedł czas na mleko…

Wlewamy mleko – jak i czym

Są dwie metody zalewania. Pierwsza – można ponownie zdjąć część opony z obręczy a w powstałą kieszonkę wlać uszczelniacz. Metoda jest skuteczna niemniej niesie ze sobą ryzyko związane z rozlaniem mleka podczas naciągania opony na obręcz, jak również wymaga od nas ponownego zdjęcia opony z obręczy. Druga metoda to wlanie mleczka przez wentyl (po wykręceniu zaworka). Jest to zdecydowanie szybszy i czystszy sposób. Wybierając tę metodę musiałem zaopatrzyć się w „specjalne narzędzie” do aplikowania uszczelniacza – w moim przypadku była to 100 ml strzykawka którą za 3,50 zł nabyłem w pobliskiej aptece 🙂

Kolejnym pytaniem jakie mi się nasunęło dotyczyło ilości uszczelniacza jaki należy zastosować. Przy mojej oponie (29” i 2,2”) zalecana przez producenta wartość wynosiła 80 ml. Dla bezpieczeństwa nabrałem o 10 ml więcej i całą zawartość strzykawki wcisnąłem przez wentyl. Jako, że opona nadal siedziała na obręczy nie musiałem wspomagać się domowej roboty kompresorem – zwykła pompka podłogowa wystarczyła.

No to pompujemy

Mając osadzoną oponę i mleko w jej wnętrzu mogłem przystąpić do pompowania. Powietrze wchodziło ładnie i wszystko byłoby super gdyby cały mój trud nie był niwelowany przez nie uszczelnione fragmenty koła, do którego uszczelniacz jeszcze nie dotarł. I tu spotkała mnie niemiła niespodzianka – podczas pompowania coś pękło z hukiem. Okazało się że nie wytrzymał wężyk od pompki. Nagrzał się od metalowego korpusu, a następnie pod wpływem ciśnienia pękł jak balonik. Słaba sytuacja: mleko wlane, opona nie do końca napompowana, powietrze ucieka i zepsuta pompka. Szybka „obdukcja” i udało się naprawić pompkę – jedziemy dalej. Kilka kolejnych ruchów i znowu trzask – ponownie to samo. Tym razem po kolejnej naprawie zapewniłem pompce chłodzenie, okładając ją żelowymi wkładami z lodówki – zadziałało 🙂

Taką samą procedurę zastosowałem w stosunku do drugiego koła – tym razem pompka sprawowała się bez zarzutu.

Mleko się rozlało

W każdym z poradników piszą, że po wlaniu uszczelniacza i napompowaniu opony całym kołem należy energicznie potrząsać. Tak też czyniłem. Trząchałem, trząchałem i trząchałem, a powietrze jak uciekało tak uciekało. To, że będę miał nieszczelności na rantach zakładałem z góry, nie spodziewałem się natomiast że zacznie mi „bąblować” na łączeniu obręczy i przy wentylku. W przypadku przedniego koła (tego słabiej oklejonego) było o tyle gorzej, że mleko zaczęło wydostawać się przez otwór przy szprysze. Potwierdzało to tylko moją obawę, że faktycznie słabo okleiłem obręcz. Od tej chwili jedyne czynności do jakich się ograniczałem to dopompowywanie kół, trząchanie i układanie ich raz na jednej, raz na drugiej stronie. Wydawało mi się, że część nieszczelności udało się usunąć, jednak powietrza nadal ubywało.

Co zrobić żeby uratować sytuację

Po godzinie walki z kołami przypomniało mi się coś, co dawno temu wyczytałem w wątku na jednym z forów internetowych. Nie były to zalecenia producenta, ale uwagi ludzi którzy na bezdętkach jeździli już od jakiegoś czasu.

Pierwsza z nich dotyczyła ilości mleka. Sugerowali, że po zaaplikowaniu uszczelniacza, podczas trząchania mleko powinno chlupać wewnątrz koła. Pomimo tego że wlałem o 10ml więcej niż zalecał producent, podczas potrząsania opony z wnętrza nie dochodził żaden odgłos. Co prawda przy wlewaniu uszczelniacza przez wentyl, jak również później podczas samego procesu uszczelniania trochę mleka wydostało się na zewnątrz, jednak biorąc pod uwagę opinię interneutów, środka uszczelniającego było za mało.

Drugi tip polegał na dosypaniu do mleka brokatu. Drobinki plastiku podobno rewelacyjnie wspomagają proces uszczelniania opony.

Trzecia porada dotyczyła tego, co należy zrobić z kołami w chwilę po wlaniu uszczelniacza. Zgodnie z tym co radzili użytkownicy, aby odpowiednio rozprowadzić specyfik po oponie, po wlaniu uszczelniacza i napompowaniu koła należało udać się na krótką przejażdżkę.

Mając w perspektywie konieczność demontowania i czyszczenia opon i obręczy, a następnie przechodzenia całego procesu od nowa, postanowiłem spróbować zastosować się do powyższych rad. Miałem nikłą nadzieję że może uda się przekuć doświadczenie internautów w czyn, a sugestie użytkowników okażą się skuteczniejsze niż porady producentów 🙂

Wsypałem do strzykawki brokat, wciągnąłem 50ml mleka (po 25ml dodatkowo na każde koło) a następnie całą kolorową mieszankę wcisnąłem w opony. Ponownie napompowałem koła i chwilę później krążyłem wokół bloku. Była już noc, więc po 10 min wróciłem do domu. Oczywistym jest, że podczas przejażdżki część powietrza zeszła, jednak dopiero nad ranem okazało się że brokat zadziałał 🙂

Jakaż była moja radość, jak w chwilę po obudzeniu zobaczyłem wielkie balony opon w których nadal było ok 3 barów. Oba koła udało się uszczelnić 🙂 Mission accomplished.

Podsumowanie

Pomimo tego, że potwornie się namęczyłem (od machania pompką) bardzo się cieszę że samodzielnie udało mi się przejść na system bezdętkowy. Dzięki temu wiem na co zwracać uwagę, jak wygląda cały proces i jak się do niego przygotować w przyszłości. Po raz kolejny potwierdziło się również, że instrukcja instrukcją, ale kopalnią wiedzy (zwłaszcza w przypadkach niepodręcznikowych) jest doświadczenie – zarówno własne, jak również innych użytkowników.