Pozostając w tematyce przedostatniego wpisu z kategorii „Moja Warmia”, to właśnie w Lesie Miejskim rozpoczyna się kolejna trasa. Tym razem jest to propozycja skierowana głównie do osób które lubią jeździć w terenie. Niespełna 14 km pętla, której punkty graniczne stanowią elektrownie wodne „Łyna” i „Brąswałd”, to dość wymagająca trasa biegnąca wzdłuż brzegów rzeki Łyny. Poziom trudności nie jest związany z ilością podjazdów, choć tych zdecydowanie nie brakuje, ale z piaszczystą nawierzchnią po której przyjdzie nam jeździć.

Kilka słów o…

Pętla o roboczej nazwie „dwie elektrownie” to w zdecydowanej większości trasa prowadząca leśnymi i polnymi drogami. Niemniej nie są to utwardzone dukty, a piaszczyste odcinki, które przez znaczną część jazdy skutecznie zniechęcą do pedałowania rowerzystów na slickach i semi-slickach. Na szczęście nie jest tak, że osoby wyposażone w cienkie opony są z góry skazane na niepowodzenie. Po najtrudniejszych odcinkach można oczywiście poprowadzić rower, a następnie dalej kontynuować jazdę. Dodatkowymi utrudnieniami z którymi należy się liczyć są strome podjazdy, które często usiane są korzeniami i kamieniami. Stąd moje założenie, że wybierając się na pętlę prowadzącą wzdłuż brzegów rzeki Łyny, warto zdecydować się na rower którego opony, jak również zakres przełożeń poradzą sobie w terenie.

Może nasunąć się pytanie „po co w takim razie się męczyć?”. Otóż możliwość przyjrzenia się dwóm elektrowniom wodnym, przejechanie po grobli na Łynie czy możliwość podziwiania okolicznych krajobrazów (a jest co podziwiać) warta jest naszego wysiłku.

Opisywana przeze mnie trasa to również ciekawa propozycja na pętlę treningową dla kolarzy MTB. Przejechana w odpowiednim tempie może solidne zmęczyć, przy okazji dając możliwość szlifowania techniki jazdy.

Przebieg trasy

Trasa rozpoczyna się na parkingu leśnym tuż przy elektrowni wodnej „Łyna”, która znajduje się na końcu Łynostrady. Jest to szczególnie urokliwe miejsce, ponieważ właśnie tu łączą swoje nurty dwie rzeki: Łyna i Wadąg.

Mając akwen po lewej stronie kierujemy się w stronę elektrowni. Aby ułatwić sobie zadanie trzymamy się oznaczeń „czerwonego szlaku”, który prowadzi nas aż do elektrowni „Brąswałd” – czyli przez pierwszą połowę pętli. Naszym początkiem szklaku niech będzie symbol jaki zauważymy na drzewie tuż przed wjazdem na teren „Łyny”. Ruszając w stronę zabudowań kolejny znajdziemy po prawej stronie na wysokości budynku mieszkalnego, za którym skręcamy w prawo, a chwilę później ostro w lewo, gdzie stromym podjazdem rozpoczynamy wyboistą i piaszczystą wspinaczkę. Pod osłoną drzew poruszamy się po skarpie wzdłuż rzeki, mając panoramę Łyny po lewej stronie. Czerwony szlak prowadzi nas przez odcinek leśny, a następnie kieruje trasę wzdłuż ogrodzenia ogródków działkowych. Przy wyjeździe z działek czeka nas krótki, szybki i wyboisty zjazd (uwaga na piach), który kończy się ostrym zakrętem w prawo. Tu poruszając się ubitą drogą gruntową po ok. 200 m skręcamy w lewo. Kiedyś w tym miejscu rosły drzewa – aktualnie trwa wycinka 🙁 . Kolejne 2 km to walka z piachem. W zasadzie jest to jeden długi niezbyt stromy podjazd, który zdecydowanie nas zmęczy o ile nie przyjmiemy odpowiedniej taktyki walki z sypkim podłożem.

Chwilę wytchnienia da nam asfaltowy odcinek na który wyjedziemy. Opuszczając leśną drogę kierujemy się w prawo, a po przejechaniu kolejnych 300 m skręcamy ostro w lewo. Pokonawszy mały mostek ponownie wjeżdżamy w las, gdzie nadal pilnując oznaczeń czerwonego szlaku, przez kolejne 2 km toczymy nierówną walkę z piachem. Odcinek jest równie trudny co piękny – możemy podziwiać w całej okazałości rozlewisko Łyny. Dlatego nie ma co ubolewać nad faktem, że ten fragment pokonamy nieco wolniej. Przynajmniej jest możliwość nacieszenia się pięknym widokiem 🙂

Czerwony szlak doprowadzi nas do brukowanej drogi tuż przed elektrownią „Brąswałd”. Zjeżdżając w lewo (uwaga na korzenie) przejeżdżamy przez most na Łynie i tuż za nim skręcamy ostro w lewo. W tym miejscu opuszczamy czerwony szlak i lekkim podjazdem, poruszając się wzdłuż płotu, rozpoczynamy drogę powrotną.

Jadąc po wysokiej skarpie, po lewej stronie leniwie toczy swoje wody Łyna. Jeśli się dobrze przyjrzymy to na drugim brzegu dostrzeżemy zachowany w bardzo dobrym stanie Ein Mann Bunker, czyli schron typu „ołówek” – pozostałość po II Wojnie Światowej. Jadąc cały czas pod górę, lekkim łukiem w prawo nieco oddalamy się od rzeki, niemniej chwilę później docieramy do rozjazdu, gdzie wąska droga z „zakazem wjazdu” prowadzi nas w dół w stronę grobli. Po dojechaniu do rozlewiska raz jeszcze mamy możliwość przyjrzenia się bunkrowi typu „ołówek”, z tą różnicą że ten znajduje się w nieco gorszym stanie. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się grobla, przez którą prowadzi nasza droga.

Jest to wyjątkowe miejsce, którego klimatu nie sposób oddać słowami. Po naszej lewej stronie znajduje się wielkie rozlewisko, natomiast po prawej stronie z grobli wypływała rzeka o szerokości jaką znamy z miejskich odcinków Łyny.

Jeśli na objazd pętli wybraliśmy się rekreacyjnie, to jest to idealne miejsce na odpoczynek. Po pierwsze zachęcają do tego okoliczności przyrody, po drugie warto nabrać sił przed dalszą drogą, a nie będzie ona łatwa – zwłaszcza fragment tuż po zjechaniu z grobli.

Jadąc prosto w stronę lasu (wzdłuż grobli) kilka metrów dalej skręcamy ostro w lewo, gdzie od razu zaczynamy wspinać się pod górę. Następnie kilkadziesiąt metrów dalej ostrym zakrętem w prawo kontynuujemy wspinaczkę. Wyjeżdżamy na szeroką polanę (nieco zarośniętą drzewami) z której kierujemy się prosto po piaszczystej leśnej drodze. Biorąc po uwagę, że na tym odcinku nie ma oznaczeń, aby nie zabłądzić i dojechać do Redykajn (które są kolejnym etapem naszej pętli) trzymamy się głównej drogi. Wyjątek stanowi tu rozwidlenie dróg do którego dojeżdżamy w chwilę po zjechaniu z polany o której pisałem wcześniej. W tym miejscu główna droga skręca ostro w prawo, my natomiast jedziemy prosto (patrz foto).

Przez kolejny kilometr trzymamy się głównej (najbardziej rozjeżdżonej) drogi. Tym sposobem dojeżdżamy do granicy lasu, gdzie w oddali widzimy panoramę Redykajn. Szybkim zjazdem po piaszczystej polnej drodze dojeżdżamy do asfaltowego odcinka drogi, po którym kontynuujemy jazdę w kierunku centrum wsi. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się skrzyżowanie. Tu zjeżdżając z asfaltu kontynuujemy jazdę prosto ul. Poziomkową. Ten fragment trasy to ponad kilometrowy podjazd po piaszczystej polnej drodze. Stromizna nie jest duża, niemniej można się zmęczyć. Po dojechaniu do kolejnego skrzyżowania (z brzozami w tle), skręcamy w lewo (zakręt 90’). Co prawda widnieje tam tabliczka „teren prywatny”, niemniej wjazd nie jest ogrodzony a po samej drodze widać, że jest to dość często uczęszczana trasa. Opisywany przeze mnie odcinek to niespełna 500 m fragment, jednak aby nie nadwyrężać „gościnności” właściciela drogi, postarajmy się najgrzeczniej jak się tylko da przejechać ten odcinek. Ostatecznie wyjeżdżamy na ul. Hozjusza (na wysokości pętli autobusowej). Skręcając w prawo, szybkim asfaltowym zjazdem kierujemy się w stronę ul. Wąwozowej w którą po 500 m skręcamy (w lewo). Tu ponownie wracamy na szutry. Tym razem jest to ładna ubita nawierzchnia, która szybko doprowadzi nas do ul. Leśnej na której skręcamy w lewo w kierunku oczyszczalni. Na końcu drogi, pozostaje jedynie skręcić w prawo, gdzie ubita ścieżka prowadzi nas do stromych schodów tuż przed mostem przy elektrowni Łyna. Tym samym zamykamy pętlę „dwie elektrownie”.

Dla kogo

Tak jak wspomniałem wcześniej, trasa „dwie elektrownie” to propozycja skierowana głównie do osób które chciałyby pojeździć w terenie. Może to być doskonała pętla treningowa dla zawodników MTB, ale również ciekawa propozycja trasy dla osób, które chciałyby zapoznać się z historią elektrowni wodnej Łyna i Brąswałd. Nieco więcej informacji na ten temat można znaleźć na na portalach www.polskaniezwykla.pl oraz www.atrakcje.olsztyn.pl.

Niezależnie od celu naszego wypadu, decydując się na tę trasę, na pewno docenimy walory przyrodnicze najbliższej okolicy Olsztyna.