Piękno jazdy na rowerze tkwi w jego możliwościach. Wolność i swoboda jaką daje jest wręcz nieprawdopodobna. Jedyne co nas ogranicza przy planowaniu kolejnych tras to czas i własna wyobraźnia. O ile z czasem nie wygramy, tak ślad każdej kolejnej wycieczki może wyglądać inaczej. W bardzo wielu przypadkach, przemierzając po raz „enty” swoją ulubioną trasę nie mamy świadomości, że tuż obok, czasami nawet kilka metrów dalej, znajduje się interesujące miejsce, które od lat czeka na „odkrycie”.

Nie inaczej jest w przypadku Szlaku Rowerowego Łynostrada, który wielokrotnie zjeździłem w każdą z możliwych stron… przynajmniej tak mi się wydawało 😊. Zmotywowany komentarzami jakie docierały do mnie po publikacji kolejnych opisów tras, zawierającymi uwagi, że na śladzie swojego przejazdu minąłem kilka miejscówek godnych odwiedzenia, zacząłem nieco inaczej patrzeć na odcinki już mi znane.

Jako że nie lubię jeździć bez celu, każdorazowo staram się nadać sens swoim wycieczkom. To czy są to zdjęcia, odpoczynek nad brzegiem jeziora czy sprawdzenie stopnia trudności kolejnego podjazdu nie ma większego znaczenia. Zawsze jadę „po coś”. Największą satysfakcję daje mi jednak odkrycie miejsca, które w jakimś stopniu pobudzi moją wyobraźnię. Co ciekawe, nie musi to być nic spektakularnego. Czasami wystarczy sama świadomość, że w tym oto miejscu dokonywały się rzeczy niezwykłe. Częstokroć, ze względu na upływ czasu, takie miejsce trudno jest nawet jednoznacznie zlokalizować. Niemniej sam fakt poszukiwań, przyprawiony szczyptą historii zdecydowanie nadaje kolorytu rowerowym wycieczkom. Tym bardziej, że tych najciekawszych miejsc nie znajdziemy na mapach „wujka Google” 😉

Kurhan i punkt widokowy Dębowa Góra

Wracając jednak do Łynostrady… planując wypad na kolejny rowerowy weekend zupełnym przypadkiem natknąłem się na informację o obecności kurhanu, który znajduje się tuż przy trasie biegnącej z Olsztyna do Dobrego Miasta, a bliżej, między Barkwedą a Cerkiewnikiem. Co ciekawe, ów kurhan, miałby znajdować się dosłownie kilkanaście metrów od drogi, którą regularnie jeżdżę. Tym bardziej byłem ciekawy co tam znajdę.

Wytyczając ślad przejazdu, postanowiłem „zahaczyć” o to miejsce. Łynostrada jak zawsze nie rozczarowała, tym bardziej, że wyruszyłem na nią o swojej ulubionej porze – o wschodzie słońca. Pokonując kolejne kilometry i ciesząc się odgłosami przyrody, szybko dotarłem w miejsce docelowe.

Nastawiałem się, że aby dojść do kurhanu będę musiał wjeżdżać w las, czy przedzierać się przez chaszcze. Nic bardziej mylnego. Tuż przy trasie znajduje się bowiem tablica informacyjna, a kilka metrów dalej, sam kurhan. Nie będę się rozwodził na temat funkcji jaką pełniły tego typu miejsca pochówku, ponieważ uważam, że poziom mojej wiedzy jest niewystarczający. Skupię się natomiast na stanie samego obiektu.

Kurhan jest wyraźnie zarysowany, a teren wokół niego zadbany. Co więcej, tuż obok znajduje się stolik i ławeczka, przy którym można usiąść i odpocząć. Po śladach prowadzących na szczyt kurhanu widać też, że jest to miejsce dosyć często odwiedzane. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ może on stanowić lokalną atrakcję, nie tylko dla osób przemierzających Łynostradę rowerem. Porozrzucane kamienie, oraz wyłaniająca się spod darni folia, którą przykryto kurhan, to zapewne wynik pracy ekip archeologicznych prowadzących w tym miejscu badania. Spędziwszy tam tyle czasu na ile pozwoliły mi komary, szybko ruszyłem do kolejnego punktu wycieczki.

Wiedząc wcześniej, że kurhan znajduje się zaledwie na 20 km trasy, postanowiłem ruszyć nieco dalej w kierunku Dobrego Miasta, gdzie miałem zamiar odwiedzić kolejne ciekawe miejsce. W odróżnieniu od kurhanu, ten punkt akurat znałem. Postanowiłem o nim wspomnieć, ponieważ z racji braku jakiejkolwiek informacji przy trasie, bardzo często nieświadomie mijany jest przez rowerzystów jadących w kierunku Lidzbarka Warmińskiego. Chodzi o Dębową Górę, czyli punkt widokowy z którego rozpościera się niezwykły widok na zakole Łyny.  Wiele lat temu trafiłem na niego zupełnym przypadkiem i wówczas wywarł na mnie olbrzymie wrażenie. Możliwość podziwiania okolicy z wysokości kilkudziesięciu metrów to obrazek, który zapada w pamięć o każdej porze roku. Jest to idealne miejsce na odpoczynek i chwilę zadumy. Każdorazowo, gdy tylko nie goni mnie czas, zajeżdżam tam na małe co nieco.

Dębowa Góra, która swoją nazwę wzięła od wysokości na jakiej znajduje się punkt widokowy oraz obecność dębów w tym miejscu, znajduje się na 43 km mojej wycieczki. Mając świadomość, że nic lepiej nie odda lokalizacji tego miejsca jak mapa, pod tekstem wklejam ślad swojego przejazdu na Stravie, na którym wszystko jest wyraźnie widoczne.

Trasa i wybór roweru

Długość trasy w obie strony to dystans ok. 80 km. Całość prowadzi po szlaku Warmińska Łynostrada, o której już niejednokrotnie pisałem na blogu. Przypomnę tylko, że aby komfortowo i bezpiecznie poruszać się po trasie, warto wybrać się rowerem przystosowanym do jazdy w lekkim terenie. Trekking, gravel, MTB czy przełajówka będą najrozsądniejszą opcją. Występuje tu bowiem miks nawierzchni w postaci asfaltów, szutrów, leśnych duktów i piachu. Na szczęście, po drodze nie napotykamy trudności technicznych, które zmuszałyby do zejścia z roweru. Całość jest przejezdna i co równie ważne, bezpieczna. Ruch samochodowy jest bowiem niewielki, a w miejscach, gdzie jego natężenie jest nieco większe, możemy skorzystać ze ścieżek rowerowych.

Na szczęście, zdecydowana większość trasy prowadzi przez pola i lasy, które w szczególności przypadną do gustu osobom lubiącym obcować z przyrodą. Oczywiście, piękna przyroda, wijąca się wzdłuż trasy Łyna czy liczne jeziora to nie wszystkie jej atrakcje. Poza kurhanem i Dębową Górą, po drodze warto zajechać nad przystań kajakową do Brąswałdu, zobaczyć rodzinny dom Marii Zientary-Malewskiej, czy zajechać na ciacho do Warmia Caffe w Dobrym Mieście. Tak na marginesie, zawsze obiecuję sobie, że zalecę tam na kawę, jednak ostatecznie i tak przejeżdżam tamtędy na kilka godzin przed otwarciem 😊 . Wyjście na rower przed wschodem słońca ma swoje plusy i minusy.

Osoby, którym natomiast mało będzie kilometrów w nogach, mogą ruszyć do Lidzbarka Warmińskiego, gdzie lista obiektów do zwiedzania jest znacznie dłuższa 😊 .

Wpis powstał z dwóch powodów. Po pierwsze, aby przypomnieć, że w okolicy Olsztyna mamy piękną trasę rowerową, prowadzącą z Lidzbarka Warmińskiego, aż do źródeł rzeki Łyny; a po drugie, aby zachęcić do zjechania z utartego szlaku. Czasami wystarczy dosłownie odbić kilkadziesiąt metrów w bok, aby „odkryć” miejsca, dotychczas nam nieznane.