Kolejnym punktem mojej weekendowej destynacji była Ostróda. Miasto, przez które wielokrotnie przejeżdżałem i nie wiedzieć czemu, nigdy nie zatrzymałem się na dłużej. Nie ukrywam jednak, że głównym czynnikiem wpływającym na obranie tego kierunku jazdy, było nie tylko to ciekawe miasto, ale przede wszystkim niezwykle urokliwa trasa, którą sobie wytyczyłem. Niespełna 120 km pętla to w mojej ocenie interesująca propozycja dla wielbicieli gravelowania i szeroko pojętej turystyki rowerowej. Zaznaczam jednak, że ze względu na niemały dystans, różnorodność nawierzchni (w tym licznie występujących piachów) oraz długich i stromych podjazdów, przejechanie tejże trasy nie będzie łatwe.

Trasa

Objazd pętli rozpocząłem na olsztyńskim Zatorzu. Pomysł był taki, aby najkrótszą drogą dostać się na Dajtki, skąd szutrowy odcinek do Gronit wyprowadziłby mnie za miasto. Początek trasy jest względnie prosty. Kolejno mijane Naterki, Sząbruk i Unieszewo to asfaltowe drogi o małym natężeniu ruchu. Zdecydowana większość tego odcinka schowana jest wśród drzew, które dają schronienie zarówno przed słońcem jak i wiatrem. 

Nieco trudniej robi się za Unieszewem, w którym odbijamy w las. Co prawda otaczający spokój i cisza pozwalają się zrelaksować, niemniej szutrowo-piaszczysta nawierzchnia, jak również ukształtowanie terenu może miejscami nieco spowolnić tempo jazdy. Zarówno na tym odcinku, jak i dalej w kierunku Guzowego Pieca czy Starych Jabłonek, nie brakuje pięknych szutrowych i asfaltowych odcinków premium. Różnorodność nawierzchni jest tak duża, że nie sposób opisać ją z dokładnością co do kilometra. Niemniej, aby zilustrować przebieg całej trasy oraz ułatwić poruszanie się w terenie, poniżej wklejam odnośnik do mapki na Stravie, na której dokładnie widać ślad zapisanego przejazdu. 

Po wyjechaniu ze Starych Jabłonek, zaczyna się jeden z dwóch najmniej przyjemnych odcinków na trasie. Skręcając bowiem w lewo w DK16, przez niespełna 1,5km zmuszeni będziemy poruszać się po dość ruchliwej drodze. Na szczęście, po przejechaniu mostu na jeziorze Szeląg Wielki, w połowie podjazdu odbijamy w prawo w stronę Zwierzewa. Ten szutrowo-asfaltowy odcinek doprowadzi nas aż do samej Ostródy. Sam przejazd przez miasto to początkowo wspinaczka pod kolejno pojawiające się wzniesienia. Tu mamy do dyspozycji szeroką drogę dla rowerów, więc nawet jadąc powoli, nie będziemy musieli co chwila oglądać się przez ramię. Sytuacja nieco zmienia się po wjechaniu na ul. Olsztyńską, na której będziemy zmuszeni poruszać się pośród licznie mijających nas pojazdów. Na szczęście nie jest to zbyt długi odcinek, na końcu którego otworzy się przed nami panorama na Jezioro Drwęckie. Znajdująca się nad jego brzegami infrastruktura w postaci ścieżek rowerowych, pomostów, placów zabaw czy wiatek to zachęta do niespiesznego poznawania uroków miasta. Nie brakuje tu również bogatej oferty gastronomicznej, pozwalającej na spożycie czegoś treściwego przed dalszą trasą. 

Osobiście uwielbiam jeździć ścieżkami zlokalizowanymi bezpośrednio nad linią brzegową. W Ostródzie, taka właśnie „nitka” poprowadzona jest wzdłuż większości miejskiego odcinka. Całości specyficznego klimatu dodaje również obecność przystani żeglarskiej, przy której miłośnicy marynistyki z pewnością na chwilę zwolnią.

Opuszczając Ostródę postanowiłem okrążyć Jezioro Drwęckie od zachodniej strony. Jadąc groblą dzielącą zbiornik na dwie części, na chwilę zatrzymałem się na zabytkowym moście kolejowym, z którego rozpościera się malowniczy widok na obie strony akwenu. Jest to również ciekawe miejsce na zrobienie zdjęcia. Mając na uwadze walory krajoznawcze, warto dodać, że przez kolejne kilometry nie rozstaniemy się z jeziorem. Stwarza to sposobność do kolejnych interesujących ujęć. Pod osłoną drzew, poruszając się po leśno-szutrowej nawierzchni, kierujemy się w stronę krajowej 7-ki, aby na wysokości Piławek „wbić się” na drogę techniczną. Przejechanie pod wiaduktem oraz skierowanie się w stronę Czerwonej Karczmy rozpoczyna festiwal asfaltowych podjazdów. Są one długie i nieco męczące, niemniej dobrej jakości asfalt nieco ułatwia zadanie. Po dotarciu do skrzyżowania odbijamy w lewo na Szeląg i Tabórz, na którym to odcinku ilość podjazdów nie maleje 😊. Zmienia się natomiast klasa drogi. Jest wąsko, a jakość asfaltu miejscami wymusza omijanie powstałych ubytków. Na szczęście ruch samochodowy jest tu niewielki, a gęsty (i piękny) las daje osłonę przed słońcem i wiatrem.

Po dojechaniu do parkingu leśnego w Taborzu, warto poznać historię tamtejszego Rezerwatu Sosny Taborskiej, a następnie ruszyć dalej w kierunku wsi Plichta, Dąg i Grazymy. Jest to chyba najbardziej urokliwy (i wymagający) odcinek całej pętli. Pomimo różnorodności nawierzchni, na którą składają się zarówno brukowe podjazdy, techniczne zjazdy, piaszczyste fragmenty jak i znacznie lepsze jakościowo szutry czy leśne dukty, czerpałem dużo frajdy z jazdy w tym wymagającym terenie. Przyznam szczerze, że nieco żałowałem, gdy trasa „wypluła mnie” na asfalt w Łęgutach, gdzie skręcając w prawo ruszyłem w kierunku Podlejek i skrzyżowania z DK16. Tu, odbijając w lewo, czeka nas drugi nieprzyjemny fragment pętli. Liczący ok 5km odcinek to jazda po „krajówce”, która z racji wzmożonego ruchu wymusza zachowanie ostrożności. 

Wytchnienie przynosi zjazd do Naglad i droga pożarowa ciągnąca się wzdłuż „szesnastki”. Szerokie szutry, piękny las i wszechogarniająca cisza to ostatni etap wycieczki, kończący pętlę na wysokości wsi Kudypy. Po dojechaniu do rozwidlenia możemy skierować się w lewo, aby następnie wzdłuż Jeziora Krzywego dojechać do Olsztyna lub odbijając w prawo, ponownie „zahaczyć” o Gronity i przez Dajtki lub Kortowo wrócić do miasta.

Wybór roweru i logistyka

Biorąc pod uwagę różnorodność nawierzchni, dystans oraz stopień trudności trasy, na objazd pętli najlepiej wybrać rower dostosowany do jazdy w lekkim terenie. Gravele, rowery trekkingowe czy MTB będą najrozsądniejszą opcją. Oczywiście nie wolno zapominać o wyposażeniu ich w wydajne oświetlenie, które zwiększy naszą widoczność na szosie.

Decydując się na objazd trasy warto również wziąć pod uwagę miejsca, w których będziemy mogli uzupełnić zapasy wody czy jedzenia. A trzeba przyznać, że nie ma ich zbyt wiele. Pomijając lokalne sklepy w Sząbruku czy Starych Jabłonkach, jedynym miejscem pozwalającym na zrobienie zakupów jest Ostróda. Stanowi to dość istotną informację, dlatego warto zabrać ze sobą wystarczającą ilość prowiantu i wody.

Pomijając szereg atrakcji jakie możemy znaleźć w Ostródzie, czy chociażby możliwość zwiedzenia Rezerwatu Sosny Taborskiej, prezentowana przeze mnie pętla sama w sobie jest godna zwiedzenia. Jestem przekonany, że zarówno lokalni rowerzyści, jak i osoby spoza regionu, będą bardziej niż zadowolone z wycieczki. Ja na pewno tam wrócę, rozszerzając swój wypad o fragment Szlaku Kanału Elbląskiego, mającego swój początek w tym ciekawym mieście.