Z cyklu podróże dalekie i bliskie, tym razem przedstawiam Wam propozycję trasy, którą ze względu nie niewielki, bo liczący ok 6 km dystans, można pokonać nie tylko na rowerze, ale również na piechotę. Mowa o wycieczce do podolsztyńskich Dywit, gdzie znajdują się pozostałości lotniska sterowców z 1913 roku.

Kilka słów o…

Na pomysł opisania tej trasy wpadłem podczas rozmowy z jednym ze znajomych, który choć lubi jeździć na rowerze, nie widzi potrzeby pokonywania dziesiątek kilometrów w siodełku. Dla niego, i jak mniemam dla znacznej części rowerzystów, korzystanie z jednośladu to czysta forma rekreacji, która w formie aktywnego wypoczynku ma pozwolić na dosłowne „przewietrzenie głowy” po dniu ciężkiej pracy.

Z tego względu, niniejsza propozycja trasy, oraz jej niewielki dystans nie tylko nie powinna stanowić problemu nawet dla osób sporadycznie korzystających z roweru, ale również dzięki temu że w całości prowadzi po leśnych ścieżkach i duktach, pozwala odizolować się od ruchu samochodowego. Dzięki temu, o ile ktoś skusi się na objechanie tego odcinka, w trakcie jazdy nie tylko będzie mógł zaczerpnąć świeżego powietrza, ale również odpocznie od miejskiego hałasu.

Jak wspomniałem wcześniej, trasa sama w sobie nie jest trudna. Teren jest raczej płaski (z jednym małym wyjątkiem), natomiast nawierzchnia w większości stanowi ubite drogi szutrowe, na których najlepiej poradzą sobie rowery wyposażone w bieżnikowane opony.

Przebieg trasy

Ze względu na niewielki dystans oraz możliwość wybrania co najmniej trzech alternatywnych dróg, opis przebiegu trasy nie będzie zbyt długi. Najważniejsze aby wiedzieć, że niezależnie od tego którą z dróg (o czym za chwilę) wybierzemy, po przejechaniu 2/3 długości trasy powinniśmy znaleźć się przy Elektrowni Wodnej Łyna, położonej nad rozlewiskiem rzek Łyna i Wadąg.

Podczas rejestrowania śladu *.gpx (widocznego na załączonej mapce), swoją jazdę rozpocząłem spod CeiKu, gdzie po przejechaniu wzdłuż ruin Leśnego Stadionu skręciłem w prawo, aby następnie poruszając się równolegle do al. Wojska Polskiego, dotrzeć do brukowanej drogi prowadzącej do Mostu na Wadągu, oraz wcześniej wspomnianej elektrowni. Oczywiście, równie dobrze mogłem pojechać trasą Łynostrady (którą szczerze polecam), jak również ścieżką rowerową biegnącą wzdłuż DK51, ponieważ ostatecznie i tak wyprowadziłyby mnie na wyłożoną „kocimi łbami” drogę.

Po dotarciu do elektrowni, tuż za znajdującymi się po prawej stronie zabudowaniami, skręcamy ostro w prawo, skąd już tylko jeden piaszczysty podjazd i długa prosta dzielą nas od celu podróży. Oczywiście po drodze miniemy jeszcze kilka leśnych skrzyżowań, jednak trzymając się głównego szlaku na pewno dotrzemy na miejsce.

Cel naszej „podróży” – Lotnisko Sterowców – będzie widoczny po naszej lewej stronie. Nie sposób będzie go nie zauważyć, ponieważ poza leśnym parkingiem w oczy rzuci się nam pomalowany w biało-czarne pasy szlaban, oraz atrapa budki strażniczej w tym samym kolorze.

Podusmowanie

Tak jak wspominałem wcześniej, trasa jest krótka, miła i niezbyt skomplikowana. Jest to idealna propozycja na popołudniową przejażdżkę jak również weekendowy spacer. Miejsce docelowe natomiast, poza tym, że ma historyczne znaczenie, dzięki znajdującym się tam tablicom informacyjnym pozwoli na nieco szersze spojrzenie na to co działo się na tych terenach jeszcze nie tak dawno temu.