Ten rok będzie dla mnie przełomowy. Od kilku lat bowiem przymierzam się do wystartowania w zawodach typu ultra, jednak dopiero teraz, zapisując się na imprezę o wiele mówiącej nazwie „Varmia Gravel”, postanowiłem postawić kropkę nad „i”. Nie ukrywam, że głównym czynnikiem motywującym do kliknięcia „zarejestruj się”, była ograniczona liczba miejsc jaka pozostała w puli. Jednak podjęcie decyzji o wzięciu udziału w tej konkretnej imprezie związane było ze świadomością, że trasa wyścigu będzie poprowadzona po przepięknych terenach rodzimej Warmii, które chyba nigdy mi się nie znudzą. Poza tym znajomość ukształtowania terenu, obeznanie z lokalnymi drogami i ścieżkami czy w końcu niewielka odległość od domu sprawiły, że nie mogłem wymarzyć sobie lepszej imprezy na swoje pierwsze ultra.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że Panowie z Varmia Gravel mają niemałe doświadczenie w zakresie organizowania tego typu imprez. Na swoim koncie posiadają bowiem takie pozycje jak Sudovia Gravel czy Great Lakes Gravel. Poza tym, z tego co udało mi się dotychczas dowiedzieć, trasa maratonu ma być dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, dzięki czemu mam nadzieję nie będzie przykrych niespodzianek w postaci nieprzejezdnych czy nieistniejących dróg. 

Moje przygotowania do ultra

Chyba każdemu kto przymierza się do swojego pierwszego w życiu wyścigu, maratonu czy ultramaratonu towarzyszy miks uczuć w postaci ekscytacji, radości, obaw i wątpliwości. Jest to oczywiste i zrozumiałe. Dlatego aby nieco okiełznać ten chaos, najrozsądniej jest rozpisać sobie wszystko na etapy. Daje to szersze spojrzenie na imprezę jako całość, jak również pozwala na dokładną analizę jej poszczególnych fragmentów umożliwiając skupienie się na konkretnych zagadnieniach – przynajmniej tak mi się wydaje.

Na przykładzie swojego pierwszego ultramaratonu oraz typu imprezy jaką jest Varmia Gravel, poniżej opisuję swoje podejście do startu w tego typu evencie. Być może, po zakończeniu imprezy (o ile uda się przejechać) będę miał inne spojrzenie na sprawę, niemniej z pozycji „żółtodzioba” tak to widzę dzisiaj. 

Co prawda niejednokrotnie pokonywałem dystanse liczące grubo ponad 200 km, jak również miałem przyjemność wzięcia udziału w rajdzie, podczas którego przejechałem łącznie 800 km, jednak nigdy nie była to forma wyścigu. Dlatego Varmia Gravel traktuję jako zupełnie nowe wyzwanie.

Rodzaj wyścigu, dystans i cel

Najważniejszymi czynnikami determinującymi przygotowania do każdej imprezy typu ultra jest rodzaj wyścigu oraz dystans jaki będziemy mieli do pokonania. W przypadku Varmia Gravel, jeśli chodzi o charakter i profil trasy, już sama nazwa jest bardzo wymowna. Warmia bowiem to teren pagórkowaty, który zdecydowanie potrafi zmęczyć nie tyle stromizną czy długością konkretnych podjazdów, ale ich ilością. Aczkolwiek, nie brakuje tu również smaczków w postaci podjazdów zlokalizowanych chociażby w Parku Krajobrazowym Wzgórz Dylewskich, gdzie zapewne niejednego uczestnika zapiecze noga, a być może zmusi go nawet do zejścia z roweru.

Nie inaczej jest w przypadku rodzaju występujących nawierzchni. Dookoła Olsztyna nie brakuje bowiem pięknych ubitych szutrów, na których utrzymanie średniej prędkości w okolicy 30 km/h nie stanowi większego problemu, niemniej równie liczne są piaszczyste polne drogi czy usiane korzeniami dukty leśne, na których liczy się nie tylko moc w nogach, ale również technika jazdy.

Równie istotny co ukształtowanie terenu jest dystans jaki przyjdzie nam pokonać. Wyścig gravelowy to nie to samo co jazda po mieście czy szosie. Dużo więcej pracy należy włożyć w przejechanie przykładowych 100 km po szutrach niż tego samego dystansu po szosie. Jeśli dodamy to tego, że na ultra rower będzie „uzbrojony” w torby czy sakwy, wówczas nietrudno sobie wyobrazić, jak bardzo ów wysiłek będzie zwielokrotniony. Co waże, im więcej kilometrów przejedziemy tym będzie ciężej.

Kolejną sprawą determinującą sposób dalszych przygotowań jest cel jaki chcielibyśmy osiągnąć. To czy podzielimy wyścig na etapy, pozwalając sobie na nocny odpoczynek, czy przejedziemy go tzw. longiem, czyli przejedziemy cały dystansu „na raz”, również będzie miało istotne znaczenie. Wpłynie to bowiem na logistykę, o którą musimy zadbać przed startem.

Ciekawostką jest, że organizatorzy Varmia Gravel wychodząc naprzeciw oczekiwaniom zawodników, zorganizowali wyścig w dwóch formułach. Varmia Gravel Ultra to licząca max. 450 km pętla (dokładna trasa będzie znana tuż przed zawodami), dedykowana dla tych, którzy chcieliby pojechać całość „jednym strzałem”, natomiast Varmia Gravel – etapówka, to jak sama nazwa wskazuje, wyścig podzielony na nieco krótsze odcinki pozwalające na rozbicie trasy maratonu na kilka części. Aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie, aby pełny dystans przejechać z noclegami, a etapówkę „polecieć” na czas 🙂  Co kto woli  🙂

Mając to wszystko na uwadze, decydując się na start w tego typu imprezie należy oszacować wysiłek do jakiego będziemy zmuszeni, a na bazie świadomości wytrenowania własnego organizmu opracować najlepszą dla siebie taktykę.

Sprzęt i wyposażenie

Duże znaczenie, jeśli chodzi o start w zawodach ultra ma również rower, na którym mamy zamiar pojechać. O ile nie celujemy w podium, w mojej ocenie najważniejsze jest, aby jednoślad był sprawny technicznie i możliwie najbardziej komfortowy. Nie musi to być maszyna za miliony monet, a rower, który wytrzyma trudy trasy i na którym bez problemu spędzimy dziesiątki godzin ciągłego pedałowania. Z tego względu jego konfiguracja musi być zoptymalizowana pod kątem wymuszonej pozycji ciała. 

Równie istotny jest typ jednośladu. W przypadku Varmia Gravel najrozsądniejsze wydają się dwie opcje: gravel i MTB. Każda z tych maszyn ma swoje plusy i minusy, dlatego decyzja o wybraniu konkretnego sprzętu musi być podjęta indywidualnie przez każdego z zawodników. Sam jeszcze nie zdecydowałem się na którym z nich pojadę. Pewnie decyzję podejmę jak zawsze w ostatniej chwili.

Poza rowerem należy zwrócić uwagę na jego wyposażenie. Ilość toreb, które muszą pomieścić cały niezbędny asortyment to jedno, jednak to co się w nich znajdzie to zupełnie inna kwestia. Poza rzeczami osobistymi, w mojej ocenie absolutną koniecznością na każdego rodzaju długodystansowej jeździe jest posiadanie ze sobą podręcznych narzędzi i części pozwalających na wykonanie podstawowych napraw. Takie rzeczy jak:

  • multitool
  • pompka
  • dętka
  • nabój CO2 (o ile ktoś jedzie na mleku)
  • łatki i łyżki do opon
  • linka przerzutki
  • smar do łańcucha
  • spinka
  • skuwacz

to absolutne minimum. Poza tym, aby nie wozić ze sobą zbędnego balastu należy wiedzieć, jak używać tego typu narzędzi. Dlatego przed wyruszeniem warto w domu przećwiczyć chociażby wymianę dętki, skucie łańcucha czy korzystanie z naboju CO2.

Poza tym, przejechanie ultra jest niemożliwe bez elektroniki. Nawigacja rowerowa, telefon komórkowy czy lampki to sprzęt, który zawsze trzeba mieć przy sobie. Z tego względu należy również zadbać o zapewnienie dodatkowego źródła zasilania w postaci powerbanków, czy o ile planujemy przerwy na nocleg pod dachem, o zabranie ładowarek sieciowych w celu naładowania urządzeń.

Ubiór

Powszechnie znane powiedzenie, że „nie ma złej pogody na rower, są tylko nieodpowiednio ubrani rowerzyści” w przypadku ultra będzie miało swoje potwierdzenie. Nie da rady przejechać tak długiego dystansu nie będąc przygotowanym na ewentualną zmianę pogody czy temperatury. Wyścigi ultra to imprezy wielogodzinne, a czasami wręcz wielodniowe. Z tego względu, przed startem w zawodach konieczne jest śledzenie prognozy oraz branie pod uwagę wszelkich możliwych wariantów pogodowych.

Jazda ultra to nie wakacyjna przejażdżka. Niejednokrotnie są to wyścigi rozgrywane podczas intensywnych opadów, przy porywistym wietrze i niskich temperaturach, czy wręcz przeciwnie, w palącym słońcu, gdzie każdy podmuch powietrza to kolejna fala gorąca. Osobną kwestią jest jazda w nocy, kiedy to zazwyczaj temperatura otoczenia spada a wilgotność powietrza wzrasta. Na wszystkie tego typu sytuacje musimy przygotować się zawczasu.

Jedzenie i picie

Jedzenie i picie na trasie to coś, czego obawiam się najbardziej. Regularne przyjmowanie pokarmu czy spożywanie odpowiedniej ilości płynów to jedno, a wyważenie ilości prowiantu jaki należy wieźć ze sobą to drugie. Co prawda trasa Varmia Gravel, podobnie zresztą jak i innych tego typu imprez, zapewne będzie przebiegała w pobliżu stacji benzynowych czy sklepów, w których będzie można uzupełnić zapasy, jednak gdzieś tam z tyłu głowy mam, że lubię (i potrzebuję) dużo zjeść podczas wysiłku, jak również to, że podczas jazdy nocą, na którą się nastawiam, część sklepów będzie nieczynna.

Z tego względu, kluczowe będzie takie rozpisanie i zaplanowanie kolejnych etapów trasy, żeby z jednej strony nie zabrakło wody czy pożywienia (co może skończyć się totalną bombą), a z drugiej, aby niepotrzebnie nie wieźć ze sobą całego sklepu spożywczego ot tak „na wszelki wypadek”  🙂

Osobną kwestią jest rodzaj pożywienia jaki należy jeść po drodze. Batony czy inne słodkości to w moim przypadku patent dobry na odcinki do 100 km. Planując trasy powyżej tego dystansu, zawsze muszę zjeść coś normalnego i treściwego. To co ostatecznie będę spożywał po drodze to zapewne miks tego, co znajdę w sklepie i co da mi wystarczająco dużo energii, aby skutecznie kontynuować jazdę. Zapewne skupię się na hot-dogach, kabanosach, serkach, soczkach pomidorowych i tego typu łatwo dostępnych łakociach  🙂

Żeby jeździć, trzeba jeździć

Najważniejsze zostawiłem na koniec. Trzeba mieć świadomość, że do wyścigu ultra nie przygotujemy się czytając wyłącznie porady czy oglądając filmiki na YouTube. Oczywiście niosą one ze sobą bardzo dużą wartość merytoryczną, niemniej największą pracę należy włożyć w przygotowanie swojego organizmu do nadludzkiego wręcz wysiłku. Dziesiątki czy setki godzin treningowych spędzonych w siodełku nie tylko wpłynął na wzrost formy, ale pomogą również w poznaniu i wyeliminowaniu ewentualnych niedogodności dot. kwestii ustawienia roweru czy doboru odzieży. Pozwoli nam to również niejako „zaprzyjaźnić się” z bólem, otarciami czy zmęczeniem, które są nieodłącznym elementem każdej wielogodzinnej jazdy. Dlatego aby jeździć, trzeba jeździć – nie ma innej rady.

Powyższy opis jest moją metodą i subiektywną opinią dotyczącą dobrania optymalnych środków i podjęcia odpowiednich kroków w celu ukończenia imprezy jaką jest Varmia Gravel. Być może, po przejechaniu dystansu moje podejście do tematu się zmieni, niemniej na te chwilę tak to właśnie widzę.

Jeśli natomiast ktoś z Was chciałby dodać coś, co zarówno mi jak i innym osobom pomoże w przygotowaniach do pierwszego ultra, proszę o zostawienie wiadomości w formie komentarza pod tekstem. Będę rad za każdą wskazówkę.