Kiedy już dość mocno wkręcimy się w jazdę na rowerze, a pokonanie dystansu 100 km podczas jednego wypadu nie stanowi dla nas wyzwania, może pojawić się w nas chęć przesunięcia tej granicy o kolejne 100 km. Nie jest to nadludzki wyczyn, jednak aby osiągnąć cel, należy się wcześniej odpowiednio przygotować. Najlepiej podejść do wyzwania metodycznie – tak, aby w czasie realizacji planu skupić się wyłącznie na pilnowaniu kierunku i utrzymywaniu tempa jazdy.

Określenie celu i planu trasy

Pierwszy etap to określenie celu. Naszą motywacją może być samo sprawdzenie, czy w ciągu jednej aktywności damy radę przejechać zadany dystans lub spróbowanie, czy jesteśmy w stanie pokonać go dodatkowo w określonych ramach czasowych (jazda na czas). Od tego, na jaki wariant się zdecydujemy, będą zależały dalsze kroki. Kolejna faza to zaplanowanie trasy. Na początek musimy określić, czy odległość 200 km pokonamy na krótkim odcinku drogi, który będziemy przemierzali wielokrotnie, na kilku mniejszych powtarzalnych pętlach czy też osiągniemy założony dystans podczas jednego długiego wypadu. Następnie musimy zdecydować, na jakim typie roweru mamy zamiar pojechać. Inną drogę wytyczymy dla roweru górskiego, a inną dla gravela, trekkingowego czy szosowego. Każdy z nich wymusza odmienne podejście do tematu.

Na tym etapie warto również pomyśleć o miejscach, w których w razie konieczności będziemy mogli odpocząć czy uzupełnić zapasy. Oczywiście gdy nie zamierzamy się zbyt daleko oddalać od domu, sprawa będzie nieco łatwiejsza. Niemniej przy dłuższym dystansie zawsze musimy pamiętać, że podczas jazdy mogą wystąpić trudności i będziemy musieli poradzić sobie z nimi samodzielnie.

Ważną kwestią przy przygotowywaniu trasy jest również sprawdzenie natężenia ruchu na drogach, po których mamy zamiar się poruszać. O ile jest taka możliwość, lepiej omijać główne szlaki komunikacyjne na rzecz znacznie spokojniejszych dróg powiatowych lub gminnych.

Znając już dokładną trasę, wartość przewyższeń oraz rodzaj nawierzchni, jesteśmy w stanie oszacować, jak długo zajmie nam pokonanie wybranego dystansu oraz czy czujemy się na siłach, aby wybrać się na taki wypad. Zakładając jednak, jak pisałem na wstępie, że 100 km pokonujemy bez większego wysiłku, dołożenie kolejnej „setki” do tego wyniku będzie wyłącznie formalnością. Wystarczy odpowiednie nastawienie, ponieważ – jak głosi popularne wśród kolarzy powiedzenie – wyścig jedzie się głową”.

Przygotowanie fizyczne i psychiczne

Uważam, że dystans 100 km jest w stanie pokonać każdy, kto chociaż raz na jakiś czas rekreacyjnie jeździ na rowerze. Osobną kwestią jest czas, jakiego potrzebujemy do pokonania takiej trasy oraz to, jak dużym obciążeniem będzie ona dla naszego organizmu. Niemniej „setka” jest w zasięgu każdego.

Do 200 km natomiast należy się przygotować. Niestety nie jest to już pułap, będący w zasięgu osób sporadycznie jeżdżących na rowerze. Chcąc osiągnąć taki wynik, trzeba popracować nad formą. Chyba że – tak jak wspomniałem wcześniej – ktoś jest zaprawiony w jeździe, a odległość 100 km nie jest dla niego wyzwaniem. W mojej ocenie taka osoba bez problemu przejedzie 200, a nawet więcej kilometrów, tylko musi to sobie poukładać w głowie.

Kiedy planujemy dłuższy wypad, na dzień lub dwa przed startem nie róbmy żadnych mocniejszych treningów czy wycieczek. Jeśli już chcemy pojeździć, niech to będzie najwyżej luźne rekreacyjne kręcenie. Nie eksperymentujmy również z posiłkami (o tych napiszę poniżej) – jedzmy to, co zawsze.

To natomiast, nad czym możemy popracować, to nasze podejście do wyzwania. Od nastawienia będzie zależało, czy uda nam się ukończyć podróż z uśmiechem na twarzy, czy też damy się złamać, gdy na trasie dopadnie nas kryzys. Łatwo wówczas stracić cały zapał do jazdy. W takiej sytuacji proponuję na chwilę się zatrzymać, aby po krótkim odpoczynku ruszyć w dalszą drogę. Bardzo pomocne jest podzielenie pozostałego dystansu na małe odcinki. Zamiast odliczania kolejnych kilometrów, jakie pozostały do celu podróży, znajdźmy na trasie punkty pośrednie i po kolei je zdobywajmy. Niby nic to nie zmienia, ale na duszy jakoś lżej 🙂

Sprzęt

Na początek musimy określić typ roweru, na jakim mamy zamiar pojechać, ale zapewne decyzja ta zapadła już podczas planowania trasy. Najistotniejszy na tym etapie będzie więc stan techniczny jednośladu. Zanim wybierzemy się w trasę, upewnijmy się, że rower jest sprawny. Poza takimi oczywistościami jak hamulce, układ napędowy czy stan ogumienia, warto dodatkowo sprawdzić wszystkie połączenia śrubowe, zwłaszcza jeśli od dłuższego czasu nie poddawaliśmy ich szczegółowej inspekcji. Wszystko po to, by zminimalizować ryzyko wystąpienia awarii na trasie, chociaż na takie ewentualności też są sposoby. Napiszę o nich w dalszej części artykułu.

Wyposażenie

Odpowiednie wyposażenie jest równie istotne co sprawny rower. Mam tu na myśli nie tylko narzędzia i części zapasowe, które pozwolą na szybką naprawę w terenie, ale również szereg akcesoriów, ułatwiających jazdę oraz zapewniających bezpieczeństwo na drodze. Wyposażenie to możemy podzielić na dwie kategorie: serwisową i – nazwijmy to – użytkową.

W pierwszej powinny znaleźć się wszystkie narzędzia i części, które pozwolą samodzielnie wykonać podstawowe czynności, związane z obsługą roweru. Mowa oczywiście o zestawie naprawczym do kół, multitoolu, spince do łańcucha czy pompce. Ze względu na różnorodność rozwiązań technicznych, jakie producenci stosują w swoich rowerach, nie sposób traktować tej kategorii sztampowo i z góry dokonać wyboru przyrządów, które pasowałby każdemu. Użytkownik musi skompletować zestaw według własnych potrzeb. Równie ważną kwestią co zabranie ze sobą narzędzi, jest umiejętność ich wykorzystania. Dlatego przed wyruszeniem w trasę warto przećwiczyć kilka scenariuszy awarii, jakie mogą nas spotkać po drodze.

W kategorii użytkowej znajdą się wszelkie akcesoria, które ułatwią, a czasami wręcz umożliwią bezpieczne przejechanie zadanego dystansu. Zaczynając od urządzeń elektronicznych, nie sposób nie wspomnieć o oświetleniu. Jeśli nasz wypad będzie odbywał się latem, to jeden sprawny komplet lampek w zupełności wystarczy. Gdy planujemy pokonać taki dystans w sezonie jesienno-zimowym lub po zmroku, powinniśmy mieć ze sobą dwa zestawy światełek – bezpieczeństwo przede wszystkim.

Kolejnym akcesorium, ułatwiającym i umilającym podróż, jest licznik i/lub nawigacja. Dzięki nim będziemy mieli rozeznanie w terenie, jak również informacje o naszych postępach, czasach czy prędkościach. Tu należy także pamiętać, że urządzenia elektroniczne działają lepiej, kiedy się je podłączy do prądu 🙂 Nie zapomnijmy więc wziąć ze sobą powerbanka o odpowiedniej pojemności.

Nie możemy również pominąć tak ważnej części wyposażenia roweru jak wszelkiego rodzaju torby, torebki, sakwy czy bagażniki. Co prawda dystans 200 km można pokonać w kilka godzin i na upartego spakować się w kieszenie koszulki oraz torebkę podsiodłową. Jeśli jednak ktoś planuje wypad turystyczny, dodatkowa przestrzeń bagażowa będzie wręcz niezbędna. W takim wariancie nie możemy zapomnieć również o zapięciu rowerowym, które pozwoli zabezpieczyć jednoślad przed kradzieżą, w przypadku gdy konieczne okaże się pozostawienia go bez opieki.

Odzież

To, co zabierzemy ze sobą, jest oczywiście ściśle związane z porą dnia i roku oraz trybem, w jakim chcemy pokonać dystans. Inaczej ubierzemy się na typowy letni wypad na szosę, gdzie z założenia mamy spędzić nie więcej niż 8 godzin, a inaczej zaplanujemy zimową wycieczkę z przystankami na zwiedzanie. Są to oczywiście skrajne przypadki, niemniej to od sytuacji zależy, jak się ubierzemy. Ma być nam przede wszystkim wygodnie, ciepło i sucho, a rodzaj dobranych ubrań powinien zapewnić maksymalny komfort oraz bezpieczeństwo. Dlatego poza odzieżą niezbędne jest posiadanie kasku – o tym elemencie wyposażenia nigdy nie należy zapominać.

Musimy również wziąć pod uwagę zmienne warunki atmosferyczne. Przygotowując się do jazdy, uważnie śledźmy prognozę pogody dla danego regionu, a w razie konieczności przyjmijmy najgorszy z możliwych scenariuszy.

Odżywianie i nawodnienie

Tu, podobnie jak w przypadku ubrań, wszystko uzależnione jest od trybu jazdy oraz indywidualnych preferencji kolarza. Zazwyczaj w trybie sportowym pochłaniamy tony bananów, batonów, wafli ryżowych czy żeli energetycznych, natomiast jadąc rekreacyjnie (choć przejechanie 200 km zdecydowanie nie jest rekreacją), poza wyżej wymienionymi, możemy pozwolić sobie, by zajechać do restauracji na schabowego z ziemniakami. W obu wariantach ważne jest jednak, aby zawsze mieć ze sobą dodatkowego batona tak, aby nie dopuścić do jazdy na głodzie, ponieważ wówczas bardzo szybko „odetnie nam prąd” i nasza jazda się zakończy.

Tak samo sprawa wygląda z piciem. Konieczne jest zadbanie o odpowiednią ilość wody oraz izotonika, które co kilka/kilkanaście minut należy pociągać z bidonu. Nie czekajmy na uczucie pragnienia – jest ono symptomem lekkiego odwodnienia organizmu.

Plan awaryjny

Nawet kiedy mamy wszystko skrupulatnie zaplanowane i w teorii znamy każdy szczegół naszego wypadu, zawsze może stać się coś, czego nie przewidzieliśmy. Niespodziewana awaria, której nie będziemy w stanie usunąć w warunkach terenowych, wspomniane „odcięcie prądu”, wypadek czy kradzież roweru może ostatecznie zakończyć naszą wyprawę.

Jeśli jesteśmy blisko „cywilizacji”, możemy wsiąść do komunikacji publicznej i wrócić do domu autobusem czy pociągiem, a także skorzystać z uprzejmości rodziny lub znajomych, którzy będą czekać pod telefonem, aby w razie potrzeby udzielić nam wsparcia.

Natomiast kiedy planujemy trasę z dala od kogokolwiek i wiemy, że będziemy zdani wyłącznie na siebie, możemy zawczasu wykupić ubezpieczenie i mieć pewność, że w razie problemów rower zostanie naprawiony, a my otrzymamy wsparcie i pomoc medyczną. Ciekawą ofertą dysponuje firma Nationale-Nederlanden, która wprowadziła na rynek ubezpieczenie „Na dwa Koła“. Pozwala ono chronić siebie (ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków, które zapewnia wsparcie finansowe po nieszczęśliwym wypadku) lub swój rower (otrzymasz wypłatę odszkodowania w przypadku kradzieży, uszkodzenia lub rabunku Twojego roweru) z dodatkową pomocą Assistance w przypadku awarii (np. gdy przebijesz oponę) lub wypadku (np. gdy zwichniesz nogę). Można także zdecydować się na obie opcje jednocześnie, oraz rozszerzyć ochronę OC rowerzysty. Taka opcja pomoże w sytuacji, gdy wyrządzisz komuś szkodę podczas jazdy.

Jeśli więc będziemy zmuszeni z niezależnych od nas przyczyn zakończyć podróż, otrzymamy wsparcie od ubezpieczyciela i zyskamy pomoc w szczęśliwym powrocie do domu.

Podsumowanie

Podsumowując: dla osób regularnie jeżdżących na rowerze pokonanie dystansu 200 km nie powinno stanowić większego wyzwania. Istotne jest, aby zawczasu wszystko zaplanować, ponieważ to, jak się przygotujemy, będzie miało wpływ na komfort i bezpieczeństwo jazdy. Miło jest wyruszyć w trasę, wiedząc, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik, a w razie awarii mamy możliwość skorzystania z planu B – telefonu do znajomego czy Assistance ubezpieczyciela. Zdecydowanie zapewni to nam komfort psychiczny i uwolni od zmartwienia, co stanie się, jeśli coś pójdzie nie tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Nie zapominajmy o jednym – jazda na rowerze ma przynosić radość i satysfakcję.