Do napisania niniejszego opisu trasy zainspirowała mnie rozmowa z bohaterką naszego ostatniego podcastu Justyną oraz trip Przemka, z którym ów podcast tworzę. Nie tak dalej jak dwa tygodnie temu, właśnie z jego strony padła propozycja rowerowego wypadu do Dobrego Miasta na ciacho i kawę. Miejscem docelowym miała być kawiarnia „Warmia Caffe”, o której niejednokrotnie słyszałem, ale nigdy nie miałem okazji odwiedzić.
Jako że zaproponowany przez Przemka termin kolidował z moimi obowiązkami, nie mogłem wówczas wybrać się na wspólny rowerowy trip. Nadganiając jednak „zaległości” w kręceniu, w pierwszym dogodnym dla siebie terminie, rewanżując się Przemkowi propozycją, postanowiłem przypomnieć sobie uroki trasy wiodącej do Dobrego Miasta, którą notabene dawno nie jeździłem. Miłą niespodzianką było dołączenie do nas Marcina, który sprawił, że na trasie od razu zrobiło się weselej. Jedynym mankamentem był fakt, że dzień naszego wypadu przypadł na godzinę 8:00 w niedzielę, więc nie byłem pewny, czy na końcu podróży czeka nas ciepła kawa, czy ze względu na przybycie przed planowanym otwarciem, kolorowe wnętrze lokalu będziemy mogli podziwiać jedynie przez szybę. Tak czy inaczej, postanowiłem nieco rozkręcić nogę, wytyczając 70 km pętlę, która zainteresowanym może posłużyć jako „gotowiec” warmińskiej trasy, lub stanowić inspirację do ułożenia własnej koncepcji, gdzie ukoronowaniem byłby przystanek w Dobrym Mieście. Przemek z Marcinem mieli nieco bardziej ambitne plany i spod „Warmia Caffe”, mieli zamiar ruszyć dalej w stronę Lidzbarka Warmińskiego.
Kilka słów o…
Zanim przejdę do opisywania trasy muszę przyznać, że nie mam w zwyczaju jeżdżenia rowerem na kawę, czyli uczestniczenia w tzw. coffe ride. I choć uwielbiam ten napój, podczas wypadów jestem zwolennikiem jak najmniejszej ilości przystanków, które zazwyczaj zlokalizowane są na stacjach paliw, gdzie kończą się szybkim hot-dogiem lub puszką coli.
Niniejsza wycieczka jest wyjątkiem od reguły. Większość opisów tras jakie zamieszczam na blogu nie uwzględnia bowiem punktów mogących posłużyć jako miejsce odpoczynku, a mam świadomość, że część osób jeżdżących na rowerze lubi, lub wręcz obiera sobie za punkt docelowy lokalizację, w której mogliby odpocząć, całą wycieczkę traktując czysto rekreacyjnie. Stąd ukłon w ich stronę oraz moja obietnica, że na jadenarowerze.pl będzie pojawiało się więcej tego typu tras.
Skłamałbym natomiast twierdząc, że nie byłem zaciekawiony wnętrzem „Warmia Cafe” w którym mimo moich przyzwyczajeń związanych z ograniczaniem ilości postojów do minimum, miło było się na chwilę zatrzymać. Tego dnia bowiem odczuwalna temperatura w chwili startu, choć znacznie wyższa niż średnia z ostatnich miesięcy, mówiąc delikatnie „nie rozpieszczała”. Na szczęście, wraz z upływem czasu, na trasie zrobiło się całkiem przyjemnie. Sprawy nie ułatwiały natomiast terenowe objazdy, które ze względu na prowadzone prace budowlane napotkaliśmy po drodze.
Dlatego tym bardziej ucieszyłem się, że do Warmia Caffe dojechaliśmy tuż przed 10:00, czyli planowaną godziną otwarcia. I choć swoim zwyczajem, nie dając sobie czasu na powolne delektowanie się kawą, nie zostałem tam na dłużej, to kilka jej haustów sprawiło, że do Olsztyna ruszyłem z nową energią 😊.
Trasa
Licząca około 70 km pętla to mix szutrów, leśnych dróg i asfaltów. Trasa sama w sobie byłaby niezwykle prosta do opisania, ponieważ w kierunku Dobrego Miasta całość prowadzi po Warmińskiej Łynostradzie, która pierwotnie oznaczona była na tyle wyraźnie, że podczas jazdy nie było potrzeby korzystania z urządzeń nawigacyjnych. Niemniej w wyniku wcześniej wspomnianych prac związanych z rozbudową i naprawą linii kolejowej, oraz wyraźnych braków w oznaczeniu Łynostrady, aby nie zabłądzić, zdecydowanie warto mieć ze sobą jakieś urządzenie nawigacyjne z wgranym śladem trasy. Na szczęście wymuszone objazdy, jak również braki w oznakowaniu to tylko czasowe niedogodności, ponieważ remont linii kolejowej miejmy nadzieję w niedalekiej przyszłości zostanie ukończony, natomiast zarządcy Łynostrady poczynili już pierwsze kroki związane z oszacowaniem nakładu pracy jaki należy włożyć, aby przywrócić oznaczenia do pierwotnego stanu. Dlatego przyszłościowo, w celu ułatwienia oraz przybliżenia jej profilu zachęcam do zajrzenia do opisu północnego odcinka Warmińskiej Łynostrady, który znajduje się już na blogu. Więc aby nie powielać treści związanej z jej przebiegiem, zachęcam do kliknięcia TUTAJ.
To o czym warto wspomnieć natomiast, to teren oraz rodzaj nawierzchni jaki znajduje się na trasie. Biorąc pod uwagę ich różnorodność, optymalnym wyborem, jeśli chodzi o rodzaj jednośladu będzie rower przystosowany do jazdy w lekkim terenie. Gravel, cross, trekking czy MTB będą optymalnym rozwiązaniem, przynajmniej do Dobrego Miasta.
Droga powrotna natomiast, to w 100% drogi asfaltowe (dobrej jakości) o umiarkowanym natężeniu ruchu. Dlatego jeśli ktoś chciałby wybrać się na ciacho na szosie, to może to zrobić jadąc po odwróconym śladzie mojej wycieczki. Patrząc od strony Dobrego Miasta, pętla zamyka się przecinając kolejno takie miejscowości jak Podleśna, Jesionowo, Gradki, Tuławki, Słupy i Wadąg.
Pomimo tego, że są to drogi asfaltowe, jadąc wyznaczoną przeze mnie trasą na pewno nie będzie nudy. Zalesione tereny czy mijane po drodze otwarte przestrzenie, które pozwalają cieszyć się pięknem przyrody to jedno, natomiast ilość warmińskich pagórków to drugie. Po drodze zlokalizowanych jest bowiem kilka zmarszczek, które same w sobie nie są wyzwaniem, niemniej biorąc pod uwagę wznoszący się na znacznej części profil trasy, oraz ilość hopek które zmuszeni będziemy pokonać na pewno spowodują szybsze bicie serca.
Z tego względu przed wyruszeniem z Dobrego Miasta warto naładować się cukrem nie tylko z uwagi na walory smakowe czy ewentualny zastrzyk energii, ale również, aby podczas pokonywania kolejnej górki goryczkę fizycznego cierpienia rekompensowały wspomnienia spożytych chwilę wcześniej słodkich frykasów.
Warmia Caffe
Co do samej kawiarni „Warmia Caffe” to niewątpliwie jest to wyjątkowe miejsce, które choć ukryte nieco na uboczu, potrafi zauroczyć nie tylko swoim wnętrzem czy przemiłą obsługą, ale przede wszystkim różnorodnością ciast, ciasteczek i innych słodkości których niewątpliwie tu nie brakuje. Już od samego wejścia do lokalu w nozdrza uderza zapach unoszącej się w powietrzu świeżo parzonej kawy, której wybór jest równie bogaty co pozostałych pozycji z „Warmia Caffe’owego” menu. Kameralne wnętrze kawiarni natomiast, pomimo stosunkowo niewielkiej powierzchni, daje poczucie przestrzeni i komfortu, które osobiście bardzo cenię w tego typu miejscach. Stoliki rozmieszczono w taki sposób, aby bez problemu można było do nich dojść bez konieczności kluczenia między innymi gośćmi lokalu, co ma kluczowe znaczenie zwłaszcza wtedy, gdy w jednej ręce trzyma się talerzyk z ciastem, a w drugiej gorącą kawę czy herbatę.
Ergonomiczne rozmieszczenie stolików sprzyja również zachowaniu dyskrecji oraz prywatności rozmów. Przyciszone rozmowy dobiegające z głębi sali zagłuszone są miłą dla ucha neutralną muzyką, która dopełnia całości pozytywnego wrażenia, nadając lokalowi swoistego charakteru.
W dobie galopującej inflacji warto również wspomnieć o cenniku. Ten ku mojemu zaskoczeniu wypada nad wyraz dobrze. Nie będę jednak przytaczał tu konkretnych przykładów, ponieważ opis na blogu zagości na dłużej, a sam cennik z przyczyn oczywistych ulegnie przedawnieniu. Z tego względu zachęcam do odwiedzenia FaceBook’owego profilu „Warmia Caffe”, na którym można znaleźć aktualny cennik oraz menu lokalu.
Ciekawostką natomiast jest pomysł jaki przyświecał powstaniu kawiarni. Jej twórcy, czyli Lokalna Grupa Działania „Warmiński Zakątek”, powołali do życia „Warmia Caffe” jako miejsce, które działając non-profit wspierałoby lokalnych przedsiębiorców oferując korzystne cenowo słodkości produkowane z użyciem regionalnych produktów. Ponadto oferują się również jako punkt wsparcia przedsiębiorców, którzy korzystając z wiedzy i doświadczenia pracowników Lokalnej Grupy Działania „Warmiński Zakątek”, mogliby przy okazji wypić filiżankę kawy, której skład opracowało grono zaproszonych do współpracy baristów i ekspertów.
I to jest drugi z powodów dla którego postanowiłem opisać „Warmia Caffe” na łamach bloga. Trasa i chęć odwiedzenia kawiarni to jedno, niemniej możliwość promowania tego typu miejsc ma dla mnie wartość nadrzędną. Dodam tylko, że nie jest to „artykuł sponsorowany”, a o fakcie jego powstania właściciele kawiarni dowiedzieli się dopiero w przeddzień mojej wizyty. Mam świadomość, że moje nieszablonowe podejście do wszechobecnej monetyzacji wszystkiego i wszędzie jest nieco egzotyczne, niemniej uważam, że warto promować i dzielić się informacjami o lokalnych produktach, markach czy inicjatywach, ponieważ w odróżnieniu od wszechobecnej szarej masy „sieciówek” mają one zdecydowanie więcej do zaoferowania. Dlatego, tym bardziej zachęcam do odwiedzenia tego szczególnego miejsca – zwłaszcza na rowerze 😊.