Kontynuując eksplorację terenów wysuniętych tuż za północno-wschodnią granicę Olsztyna, wśród miejsc do których na rowerze można dotrzeć zaledwie w kilka chwil od opuszczenia miasta, znajduje się jezioro Wadąg. Ten ukryty wśród pól i lasów zbiornik wodny, zazwyczaj omijany jest przez lokalnych cyklistów, a jego podziwianie w zdecydowanej większości przypadków ogranicza się do oglądania fragmentów widocznych z drogi na wysokości wsi Słupy. …a wystarczyłoby zjechać tylko kilka metrów dalej, aby móc zobaczyć piękno akwenu w jego całej okazałości.
Kilka słów o…
Wadąg jest jednym z wielu jezior wśród których położony jest Olsztyn. Jako mieszkańcy stolicy Warmii i Mazur mamy to szczęście, że wytyczając kolejne trasy na rower, możemy dosłownie przebierać (i wybrzydzać) wśród akwenów nad brzegi które chcielibyśmy ewentualnie zajechać.
Tak jak wspominałem na wstępie, jezioro Wadąg jest jedną z lokalizacji, która z różnych powodów na miejsce rowerowej wycieczki wybierana jest dużo rzadziej niż inne zbiorniki wodne znajdujące się w okolicy. Przyznam szczerze, że mimo tego, że sam niezliczoną ilość razy przejeżdżałem nieopodal Wadąga to nad samą linię brzegową w całej swojej „rowerowej karierze” zajechałem zaledwie kilka razy.
Wynikało to z faktu, że celem podróży zawsze były miejsca nieco bardziej oddalone od Olsztyna, a samo jezioro wydawało mi się mało dostępne. Nie zachęcił mnie też nieco industrialny dojazd do jego brzegów od strony wsi Myki, czy rozległe pola na wysokości Barczewka, których elektryczne pastuchy strzegą dostępu do jego brzegu… aż do teraz.
Szukając ciekawych miejsc niedaleko Olsztyna, postanowiłem sprawdzić, jak faktycznie wygląda sieć dróg i ścieżek nad Wadągiem. Pomimo, że liczne przejrzane przeze mnie mapy nie obiecywały zbyt wiele, ruszyłem na małego „szwędaka” po okolicy.
To co zobaczyłem na miejscu przerosło moje oczekiwania, ponieważ zaledwie kilkadziesiąt metrów od zjechania z asfaltu na szutrówkę (w Mykach), zapomina się o industrialnych klimatach i brzydocie mijanych wcześniej budynków przemysłowych. Lasy, pola a nawet szutry premium to tylko niektóre z atrakcji. Do tego cisza i spokój przerywane są jedynie przez odgłosy ptaków i uciekających przed nami zwierząt. Całości dopełnia możliwość oglądania jeziora Wadąg z pozycji rowerowego siodełka bez konieczności przerywania jazdy.
Skłamałbym pisząc, że cała trasa wygląda podobnie. Co to to nie… są tu bowiem również miejsca mniej przyjemne w rowerowaniu, jak chociażby przejazd przez „zaplecze” wsi Słupy, gdzie przebijamy się przez mało urokliwą „garażową” część miejscowości, Orzechówko, które choć malownicze, wymusza przejazd przez czyjeś podwórko na końcu którego czeka przeprawa przez rzeczkę o tej samej nazwie (brak mostu), czy posiadające przepiękne Centrum Aktywizacji Społecznej zlokalizowane nad brzegiem jeziora Linowskiego Łęgajny, które choć ciekawe są raczej smutnym i zdominowanym przez budynki przemysłowe miejscem.
Pozostała część objazdu trasy prowadzącej wokół jeziora Wadąg to malownicza i spokojna okolica, pozwalająca dosłownie oderwać się od hałasu (nie)wielkiego miasta jakim jest Olsztyn. Możliwość podążania wzdłuż linii brzegowej akwenu, łagodne zejścia nad samą wodę i do tego okalający wszystko las to tylko niektóre z atrakcji, które na pewno przypadną do gustu niejednemu miłośnikowi obcowania z przyrodą.
Przebieg trasy
Zaplanowana przeze mnie pętla okalająca jezioro Wadąg wstępnie liczyła ok 40 km. Był to jedynie zarys trasy, który stanowił raczej mapkę poglądową niż faktyczny ślad, po którym miałem zamiar się poruszać. Założenie było takie, aby na miejscu podążać każdą dróżką czy ścieżynką, która wyda mi się interesująca – co dokładnie widać na załączonej do tekstu mapce ze Stravy.
Eksplorację brzegów jeziora zacząłem na wysokości wsi Myki. Sam dojazd do niej jest mało atrakcyjny, ale na szczęście ten odcinek pokonujemy po szerokiej, asfaltowej ścieżce rowerowej, która kończy się tuż przed wjazdem do miejscowości. Kilkaset metrów dalej natomiast, skręcając 90° w lewo, wjeżdżamy na polną drogę, która jest „prawdziwym początkiem” naszej trasy.
Od tej chwili poruszamy się po piaszczystej, ale ubitej nawierzchni, nieprzysparzającej większych kłopotów podczas jazdy. Po przejechaniu ok 1 km, dostrzeżemy nieco mniej uczęszczaną drogę, która odbijając w prawo prowadzi prosto nad brzeg jeziora. Zdecydowanie warto tam zajechać, ponieważ na jej końcu dociera się do ukrytej w cieniu drzew polany nad samym brzegiem jeziora, której zwieńczeniem jest solidny drewniany pomost.
Wracając jednak na trasę, kilkaset metrów dalej rozpoczynają się szutry premium, które niezwykle malowniczym zjazdem prowadzą do doliny rzeczki Orzechówka. Jest to miejsce zdecydowanie warte zatrzymania się na zrobienie zdjęcia lub po prostu na chwilę poświęconą napawaniem się jego pięknem. Rozległe podmokłe tereny, z wystającymi ponad poziom wody obumarłymi drzewami robią naprawdę duże wrażenie. Do tego wszechogarniający spokój i krzyk żurawi dopełniają całość obrazka.
Znalazłszy się na dole, możemy kontynuować jazdę szeroką szutrówką, która odbija nieco w lewo, lub rozpocząć stromy podjazd nieco gorszą drogą prowadzącą na wprost. W pierwszym przypadku wyjedziemy na szeroką ścieżkę rowerową tuż przed wjazdem do wsi Słupy, natomiast druga opcja kończy się w tej samej miejscowości z tym, że na wysokości sklepu spożywczego.
Dalsza część trasy to opuszczenie wsi i szybki zjazd w kierunku jeziora. W tym miejscu warto nieco zwolnić, ponieważ sam widok akwenu zachęca do podziwiania walorów jeziora, jak również, nieopodal zaczyna się ścieżka, w którą musimy wjechać, aby malowniczą linią brzegową dotrzeć do znajdującej się kilka kilometrów dalej plaży.
Jest to zdecydowanie najciekawszy odcinek całej trasy, ponieważ w całkowitym odizolowaniu od ruchu kołowego, możemy cieszyć się bliskością wody oraz ciszą okalającego ten odcinek lasu. Co prawda po drodze znajduje się kilka przeszkód terenowych w postaci błotnistych fragmentów, niemniej nie są to utrudnienia, które wpływają na jego przejezdność.
Dwa kilometry dalej docieramy do malowniczej i piaszczystej plaży, po której musimy wydostać się na drogę asfaltową w kierunku Barczewka.
Podczas swojego tripu, jak można wyczytać z mapki, chwilę później odbiłem w prawo, jednak z uwagi na ukształtowanie terenu oraz brak jakiejkolwiek ciągłości dróg, nie był to najlepszy pomysł. Podobnie było w przypadku zwiedzania Orzechówka, które zakończyło się ucieczką przed psami, przejazdem przez czyjeś podwórko i zamoczeniem stóp poprzez przeprawianie się przez rzeczkę Orzechówka, na której nie ma mostu.
Dalsza część trasy, to jazda dziurawą asfaltówką w kierunku Łęgajn. Z uwagi na wodę w butach oraz chęć jak najszybszego dotarcia do domu, jedyny przystanek zrobiłem w Centrum Aktywizacji Społecznej w Łęgajnach, gdzie liczna infrastruktura w postaci ławeczek, wiat, pomostów aż zachęcała do dłuższego wypoczynku.Niemniej z uwagi na chęć uniknięcia przeziębienia (temperatura tego dnia oscylowała w granicach 8°C) nie chciałem przedłużać tej chwili. Postanowiłem natomiast, że zarówno Łęgajny jak i pominięte przeze mnie Szypry (położone nad brzegiem jeziora Wadąg), będą celem mojego kolejnego wypadu.
Nawierzchnia i rower
Biorąc pod uwagę pokonaną przeze mnie trasę w takim kształcie jaki widoczny jest na zarejestrowanym śladzie, ze względu na zróżnicowanie nawierzchni i strome podjazdy, najrozsądniejszym wyborem na przejażdżkę byłoby wybranie roweru górskiego lub gravela o szerszym profilu opon. Niemniej, omijając niektóre punkty, te najpiękniejsze odcinki jak chociażby polno- szutrowy fragment Myki-Słupy, przebiegający wzdłuż linii brzegowej odcinek Słupy – plaża przed Barczewkiem czy asfaltówka w stronę Łęgajn spokojnie można pokonać na rowerze crossowym lub trekkingowym.
Warto jednak pamiętać, aby owe rowery posiadały opony z bieżnikiem, który umożliwia komfortową, a przede wszystkim bezpieczną jazdę w lekkim terenie.
Opisana przeze mnie trasa to propozycja skierowana do osób, które szukają spokojnego i malowniczego miejsca, w którym w trybie rekreacyjnym mogłyby miło spędzić czas na łonie przyrody. Pewne jest, że zauroczony brzegami jeziora Wadąg sam niejednokrotnie będę tam wracał – chociażby po to, aby dokończyć swoją przerwaną wycieczkę przez Szypry.