To że kolarstwo to samo zdrowie słyszymy od dawna, zwłaszcza w czasach kiedy bycie „fit nie fat” jest na topie, ale czy jazda na rowerze faktycznie nie ma negatywnego wpływu na nasz organizm i czy wieloletnie uprawianie tej dyscypliny nie przyczyni się do pogorszenia naszego stanu zdrowia?

Z ciekawości postanowiłem poszukać w sieci informacji, jak to jest faktycznie z uprawianiem tej pięknej dyscypliny sportu, a że internetom nie wolno ufać, zwłaszcza w kwestii autodiagnozy, wrzucam to do kategorii „ciekawostki”. Nie będę powoływał się na źródła naukowe kolejnych profesorów z USA, ani wskazywał w którym tomie tajemnej księgi znalazłem takie a nie inne info – poniższy wpis to zbiór często sprzecznych ze sobą opinii, które sami możecie wygooglować. Jeśli natomiast obawiacie się o swoje zdrowie, najlepiej skontaktujcie się z lekarzem lub farmaceutą 🙂

Impotencja

Niekwestionowaną królową wśród domniemanych chorób zawodowych kolarzy, oraz osób które amatorsko jeżdżą na rowerze jest impotencja. Zgodnie z maksymą krążącą po sieci „są tylko dwie grupy kolarzy – ci, którzy mają impotencję i ci, którzy będą ją mieli”, co jest zgodne z badaniami przeprowadzonymi przez dr Goldsteina. Długotrwała jazda na rowerze, na skutek ucisku siodełka na krocze, zmniejsza i odcina dopływ krwi do genitaliów, co z kolei ma wpływ na zwężenie naczyń krwionośnych, a w konsekwencji prowadzi do zaburzeń wzwodu. Dotyczy to przede wszystkim tej grupy mężczyzn, którzy jeżdżą ponad dziesięć godzin tygodniowo, albo jak podają dalsze źródła, przejeżdżających ponad 400 km na tydzień czyli ponad 1600 km miesięcznie. Na szczęście dla tych, którzy znajdują się w grupie potencjalnie zagrożonych dr Goldstein ma kilka praktycznych rad, a zważywszy na fakt, że rady skierowane są do osób, które pokonują setki km miesięcznie (czyli nad wyraz aktywnych kolarzy-amatorów), nie wyobrażam sobie aby się do nich stosowały – zwłaszcza podczas treningów, ustawek czy wyścigów. Oto kilka z nich: „mniej więcej co 20 minut schodzimy z roweru i rozprostowujemy nogi” lub „nie jeździmy stale w jednej pozycji – co jakiś czas jeździmy chwilę na stojąco lub zatrzymujemy się na odpoczynek”, a tak na poważnie, to jeśli ktoś faktycznie odczuwa dyskomfort w trakcie i po zakończonej jeździe, szczególnie uważnie należałoby się przyłożyć do odpowiedniego bike fittingu, ponieważ znaczna część dolegliwości związana jest z nieprawidłowym ustawieniem roweru.

Tezę o negatywnym wpływie kolarstwa na sprawność seksualną potwierdza dr Oleszak – Sokołowska z kliniki Invicta, która twierdzi że syndrom Alocka popularnie zwanym „chorobą kolarzy” wywołany jest stanem zapalnym lub nadmiernym naciąganiem nerwu podczas np. intensywnych ruchów u sportowców, co objawia się nieprzyjemnym uczuciem drętwienia, bólem w okolicach narządów płciowych, problemem z załatwieniem potrzeb fizjologicznych. U kolarzy górskich stwierdzono m.in. zwapnienia w jądrach i najądrzach, które powstają na skutek skrętu jąder, krwiaków, zapalenia pourazowego, torbieli najądrzy, wodniaków jąder, mikrozwapnień czy tkliwości moszny. Według Pani doktor, leczenie, to głównie rehabilitacja, odpowiednie ćwiczenia, farmakologia lub o zgrozo leczenie operacyjne. Jak się można domyślać, na ten czas, odstawienie roweru będzie koniecznością.

Dr Oleszak – Sokołowska również wskazuje, że odpowiednie dobranie siodełka jest kluczową kwestią, jeśli chcemy uchronić się przed wspomnianymi dolegliwościami.

Istnieją również badania, które zaprzeczają powyższym tezom – wśród 4000 sportowców przeprowadzono ankietę mającą na celu ustalić, czy spędzanie zbyt dużej ilości czasu na siodełku faktycznie ma swoje wady i jest przyczyną wyżej wymienionych dolegliwości.

Wśród ankietowanych 63 uczestników to cykliści, którzy nie pływali ani nie biegali, natomiast reszta mężczyzn, czynnie uczęszczała na basen jak również uprawiali jogging, ale nie jeździli na rowerze. Założenie było takie, że kolarze mieli jeździć na rowerze przynajmniej 2 lata, więcej niż trzy razy w tygodniu, pokonując średnio 25 mil dziennie. Uczestnicy odpowiadali na pytania zawarte w kwestionariuszu, dotyczące zdrowia seksualnego jak również stwierdzonych dolegliwości z prostatą.

Wyniki ankiety wyraźnie wskazywały, że kolarze nie przejawiali większych problemów z erekcją niż ich odpowiednicy, którzy nie jeżdżą na rowerze, co ciekawe cykliści wykazywali nawet wyższe wyniki średnie w ankiecie dotyczącej zdrowia seksualnego w porównaniu z osobami uprawiającymi inne dziedziny sportu. Z drugiej jednak strony rowerzyści przejawiali większe prawdopodobieństwo wystąpienia odrętwienia dolnego odcinka dróg moczowych. Na podstawie wyników z przeprowadzonej ankiety, naukowcy doszli do wniosku, że korzyści naczyniowo – sercowe wynikające z jazdy na rowerze przeważają nad jej teoretycznymi wadami. I bądź tu człowieku mądry 🙂

Priapizm

Kolejną dolegliwością, która dotyczy osób aktywnie jeżdżących na rowerze jest priapizm – jest to choroba polegająca na długotrwałym, bolesnym wzwodzie członka, który nie jest związany z pobudzeniem seksualnym. Związane jest to z tym, że krew napełnia ciała jamiste znajdujące się w penisie i nie może z nich odpłynąć. Leczenie priapizmu polega ba przepłukiwaniu naczyń solą fizjologiczną lub w przypadku braku poprawy, iniekcjami z odpowiednich leków do ciał jamistych prącia. W skrajnych przypadkach może zajść konieczność zastosowania metod chirurgii naczyniowej.

Jakość nasienia

Wracając do badań Pani dr Beaty Olszak – Sokołowskiej, androlog z Kliniki Invicta, jazda na rowerze powyżej 5 godzin w tygodniu może negatywnie wpłynąć na parametry nasienia. Natomiast dr Lauren Wise ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Bostońskiego przebadała nasienie 2261 mężczyzn w okresie 1993 – 2003 i jak się okazało, wśród panów którzy spędzali powyżej 5 godzin w siodełku zaobserwowano zmniejszoną liczbę i ruchliwość plemników. Do tematu zabrali się również naukowcy z Norwegii, którzy poddali badaniom 160 uczestników 450 kilometrowego wyścigu. Okazało się – co nie jest nowością – że po wyścigu 1 z 5 mężczyzn zaobserwowało u siebie odrętwienie oraz niedoczulicę okolic genitalnych, a 13% ankietowanych doświadczyło problemów z osiąganiem wzwodu.

Jak wyjaśnia dr Olszak – Sokołowska, forsowne ćwiczenia mogą ograniczyć produkcję plemników, jednak całkowite zaprzestanie aktywności fizycznej również nie jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ może doprowadzić do niekorzystnej dla męskiej płodności, otyłości. Dla utrzymania prawidłowych parametrów nasienia optymalnie jest uprawiać różne sporty od 6-10 godzin tygodniowo.

Nowotwór

Istnieją też przypuszczenia, które wskazują zależność pomiędzy wieloletnią jazdą na rowerze a nowotworem jąder, gdzie za przykład może posłużyć postać wielokrotnego zwycięzcy Tour de France, Lance’a Armstronga, który musiał się zmierzyć z chorobą.

Co prawda nie udowodniono tego w badaniach, niemniej długotrwały ucisk siodełka na prostatę ma wpływ na wydzielanie antygenu sterczowego PSA, który może być oznaką raka, co wraz z przerostem gruczołu jest przeciwwskazaniem do uprawnia tej dyscypliny sportu.

Bóle kolan

Jeżeli podczas treningów odczuwamy ból w kolanach to znak, że coś złego się dzieje 🙂 Bóle kolan mogą być wynikiem zbyt nisko ustawionego siodełka, które prowokuje ruch kolan na zewnątrz, co z kolei prowadzi do podrażnień i zniszczenia chrząstki. Przyczyną bólów może być również nieprawidłowego ustawienia butów spd – ból wówczas jest odczuwalny podczas mocniejszej pracy korbami.

Kolejną przyczyną powstającego bólu określonej partii mięśni może być wywołany osłabieniem innej partii, co często ma miejsce w przypadku dolegliwości związanej z kolanami, a może to być związane z nieprawidłowościami powstającymi w okolicy miednicy, stawu biodrowego czy pośladków. Umiejscowienie się bólu w środku stawu, w okolicach rzepki, dołu podkolanowego czy też w części przednio – przyśrodkowej poniżej rzepki lub po tylno – bocznej stronie kolana może oznaczać całkiem inne dolegliwości, które mogą być spowodowane nieprawidłową stabilizacją ciała w pozycji siedzącej na rowerze, dlatego bardzo ważne jest całościowe podejście do diagnozowania problemu bólu.

Pozostałe dolegliwości

Wyżej opisane dolegliwości nie są jedynymi na jakie są narażeni są kolarze. Bóle związane z ciężką pracą mięśnia pośladkowego i mięśnia dwugłowego uda, nadwyrężenie odcinka lędźwiowego kręgosłupa które związane jest z pozycją kolarską i wystawieniem pleców na działanie warunków atmosferycznych czy ból nadgarstków który szczególnie dokucza na wyboistych trasach to tylko niektóre z nich. Dodatkowo jeśli dołożymy do tego bóle goleni po lewej lub prawej stronie piszczeli, który zazwyczaj jest objawem zapalenia mięśni, zapalenie ścięgna Achillesa czy ból i drętwienie stóp mogą pokazać kolarstwo w zupełnie innym świetle, a my zamiast radować się kolejnym treningiem i wzrostem formy, po kolejnej jeździe zaczniemy zastanawiać się jak bardzo wydrenowaliśmy swój organizm 🙂

Żeby nie było za słodko, osoby które poważnie traktują jazdę na rowerze mogą się dorobić żylaków nóg i odbytu, zapalenia zatok, uszkodzenia stawów i kręgosłupa, jak również mogą być narażeni na osteoporozę.

Obserwując ostatnie wydarzenia w zawodowym peletonie potwierdza się teza, że chorobą zawodową kolarzy jest również astma. To właśnie oni najczęściej zgłaszają, że chorują na dychawicę i zapewne ma to związek z możliwością brania przez nich specjalnych środków 🙂

Patrząc przez pryzmat wszystkich wyżej wymienionych chorób pozostaje nam odwiesić rower na wieszak i zasiąść z piwkiem przed telewizorem, a jeśli do tego uzmysłowimy sobie jak bardzo kontuzjogenny to sport, gdzie liczne wypadki kończące się takimi obrażeniami jak stłuczenia czy złamania to norma, powinniśmy od razu szukać sobie miejsca w szpitalu 🙂

Jak zawsze najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku – jeśli do wszystkiego podejdziemy z głową odpowiednio przygotowując ciało do wzmożonego wysiłku, rower poprzez odpowiednie ustawienie poszczególnych elementów, a do tego będziemy słuchać organizmu reagując na każdą nieprawidłowość, jestem przekonany, że pokonamy dziesiątki tysięcy km bez większych „przygód” zdrowotnych czerpiąc maksymalną przyjemność z tegoż jakże pięknego sportu.