Nie wiem czy to kwestia ładnej pogody czy tego że sam ostatnio przerabiałem podobny scenariusz, ale dość często ostatnio zauważam sytuacje w której rodzic biega za swoją pociechą próbując nauczyć ją jazdy na dwóch kółkach. Emocje które zazwyczaj temu towarzyszą są różne – od chwil radości i uśmiechu po irytację na gniewie kończąc. W poniższym tekście zebrałem swoje przemyślenia na ten temat, z myślą że być może pomogą one komuś możliwie najspokojniej przejść przez ten proces.
Kilka słów o…
Żeby była jasność – nie jestem ekspertem w dziedzinie wychowywania dzieci, jak również nie mam zbyt wielkiego doświadczenia jeśli chodzi o udzielanie najmłodszym lekcji jazdy na rowerze. Wiem natomiast, że żaden człowiek, a już na pewno nie ten najmłodszy, nie chciałby być ośmieszany, wytykany czy stać się obiektem agresji słownej. Czasami zdarza się, że rodzicom puszczają nerwy, bo mały kolarz potrzebuje nieco więcej czasu aby oswoić się z tą niełatwą sztuką. Jest to ten moment w którym jako dorośli powinniśmy stać się oazą spokoju i cierpliwości – jakkolwiek trudne by to nie było.
Jazda na rowerze powinna kojarzyć się z czymś przyjemnym, czymś co pozostanie z dzieckiem do końca życia. Jeśli swoim niewłaściwym podejściem zepsujemy to już na samym początku, trauma jaka może zrodzić się w maluchu będzie rzutować na jego dalszą „rowerową karierę”.
Z tego powodu ucząc swoje dzieci pokonywać pierwsze metry samodzielnie, zapewnijmy im maksymalne poczucie bezpieczeństwa, wsparcie i uśmiech, a efekty przyjdą szybciej niż się spodziewamy 🙂
Wstęp do nauki jazdy na dwóch kółkach
Każde dziecko jest inne – każde ma inny temperament, inne zainteresowania oraz predyspozycje. Z tego względu nie możemy wszystkich traktować jedną miarą i posługiwać się sztampowym szkoleniem wychodząc z założenia, że skoro na inne dziecko zadziałała określona metoda nauczania, to ten sam sposób sprawdzi się również w przypadku naszej pociechy. Proces jest o wiele bardziej złożony. Jednak jakkolwiek by nie było, istnieją pewne elementy stałe, które mogą znacznie pomóc wejść w świat kolarstwa.
W przygotowaniu do jazdy na dwóch kółkach nieocenione może być doświadczenie jakie dziecko nabędzie podczas korzystania z takich sprzętów jak hulajnoga, rowerek biegowy czy deskorolka. Dlatego warto zainwestować w tego typu sprzęt. Nie musi to być najnowszy model prosto ze sklepu. Tu wystarczy przejrzeć lokalne serwisy aukcyjne aby za niewielkie pieniądze „od ręki” nabyć interesujący nas produkt.
Sam fakt posiadania i oswojenia się ze sprzętem da już młodemu człowiekowi pierwsze rozeznanie co do zasady działania pojazdu. Mały sportowiec zacznie zdobywać umiejętność balansowania ciałem, koordynacji czy utrzymania równowagi. Będzie wiedział, że jak już wprawi pojazd w ruch, to musi wykonać szereg czynności aby się bezpiecznie zatrzymać. Zacznie też doświadczać konsekwencji swojego działania – dowie się jak to jest się przewrócić i nabić guza. Najważniejsze jest to, aby mu na to pozwolić – oczywiście w warunkach kontrolowanych.
Kiedy już wiemy, że nasze dziecko opanowało zasady działania hulajnogi czy rowerka biegowego, możemy zacząć zastanawiać się nad zakupem właściwego roweru.
Sprzęt
W chwili gdy zauważymy że maluch radzi sobie z jazdą na hulajnodze czy rowerku biegowym, to znak że czas zacząć rozglądać się za pierwszym rowerem. Tu ważna uwaga – jego wielkość powinna być dostosowana do wieku i wzrostu dziecka. Często zdarza się tak, że rodzice kierując się aspektem ekonomicznym decydują się na zakup zbyt dużego roweru tłumacząc, że dziecko szybko rośnie i rowerek posłuży dłużej. Nic bardziej mylnego. To tak jakby nam kazano uczyć się biegać w za dużych butach, lub zdać egzamin na prawo jazdy z maksymalnie odsuniętym fotelem, kiedy nie dosięgamy stopami do pedałów. Dziecko na swoim rowerze powinno czuć się bezpiecznie i komfortowo – jest to absolutny priorytet.
I tu raz jeszcze – nie musi to być zakup prosto ze sklepu – możemy odkupić od kogoś używany rower oszczędzając przy tym sporą sumę pieniędzy, którą powinniśmy przeznaczyć na zakup dobrej jakości kasku.
Chyba nie muszę nikogo przekonywać co do zasadności wyposażenia malucha w ten element ochrony. Ważne jest natomiast, żeby kask posiadał wszelkie niezbędne atesty. Nie dajmy się skusić na zakup taniej styropianowej skorupy, którą można nabyć w sieci za kilkanaście złotych. Niech to będzie kask „z prawdziwego zdarzenia”, który faktycznie ochroni głowę dziecka, a nie „kaskopodobny” produkt który będzie go imitował.
Z doświadczenia wiem, że kask wyposażony w daszek o wiele lepiej spełnia swoją rolę, gdyż nie tylko osłania oczy przed słońcem, ale podczas upadku skutecznie chroni nos malucha przed bliskim spotkaniem z podłożem. Sprawdzone – działa 🙂
Kolejnymi akcesoriami które ułatwią nam nauczenie dziecka jazdy na rowerze to boczne kółka, oraz pchacz (kijek). Dzięki tym dwóm elementom będziemy mieli pod kontrolą młodego cyklistę.
To w zasadzie tyle jeśli chodzi o nasze zaplecze sprzętowe. Czas sprawdzić czy dziecko jest gotowe na kolejny krok…
Podejście dziecka
Przed podjęciem próby nauczenia malucha jazdy na rowerze, powinniśmy się upewnić że sam zainteresowany ma na to ochotę. Przyglądajmy się się reakcjom dziecka na rower. Fakt że będzie próbowało ujarzmić maszynę, da nam rozeznanie odnośnie jego samodzielności. Podczas takiej „zabawy” maluch nauczy się nowych „sztuczek” – będzie wiedział jak ruszyć, jak się zatrzymać i co zrobić żeby rower pojechał w zadanym kierunku. To wszystko zaprocentuje później podczas nauki jazdy na dwóch kołach.
Jeśli natomiast widzimy że mały cyklista nie jest zainteresowany rowerem, nie powinniśmy wówczas nalegać. Dziecko musi chcieć jeździć, a nasze przymuszanie może odnieść odwrotny od oczekiwanego skutek. To co możemy zrobić, to spróbować zachęcić je do zabawy z rowerem. Najprościej jest dokupić dodatkowe akcesoria którym nie oprze się żaden osesek 🙂 Świecąco – brzęczące gadżety w postaci lampek, dzwonków, liczników, frędzelków czy koszyczków zawsze zdają egzamin.
Odrębną sprawą jest fakt, że dziecko musi mieć motywację aby zacząć jeździć na dwóch kółkach. Bo to, że my sobie wymyślimy i pewnego dnia stwierdzimy że „nadszedł ten czas”, wcale nie musi oznaczać że młody cyklista ma takie samo zdanie. Inicjatywa musi być po stronie malucha. Nie możemy go do tego zmuszać, a jedynie delikatnie zachęcać do podjęcia próby.
Podejście dorosłych
Kiedy już dziecko opanuje jazdę na rowerze z bocznymi kółkami i zacznie wykazywać chęć ich odkręcenia, niech to będzie jego decyzja. Istotne jest również, aby była podjęta była samodzielnie. Wywieranie presji nie pomoże. Możemy jedynie zachęcać brzdąca (pozytywnie) a inicjatywa musi być po stronie dziecka.
Zakładając że „maluch chce” i jest gotowy, musimy „kuć żelazo póki gorące”. Dobrze jest również uprzedzić dziecko o tym co będzie się działo z rowerem po odkręceniu kółek. O tym że będzie się chwiał na boki, że będzie skręcał nieco inaczej niż dotychczas i o tym że może się przewrócić. Jednocześnie musimy dać zapewnienie, że trzymając za rowerek (pchacz/kijek) cały czas będziemy przy nim nie opuszczając na krok. Dziecko musi mieć przekonanie że jest bezpieczne. Odkręcenie kółek w rowerze będzie się wiązało z wyjściem ze strefy komfortu, do której dziecko było przyzwyczajone.
My natomiast musimy być przygotowani na wysiłek fizyczny. Samo bieganie/truchtanie za rowerem może być nieco męczące, a wspomaganie dziecka w utrzymaniu równowagi będzie wymagało użycia siły.
Cała sytuacja zmęczy nas również psychicznie. Po pierwsze pogódźmy się z faktem że dziecko się przewróci, bo przewróci się na pewno. Stresowanie się z tego powodu nie ma większego sensu. Upadki są naturalną częścią nauki jazdy na rowerze. To co możemy zrobić natomiast, to próbować je w jakimś stopniu kontrolować (jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało). Po drugie, przygotujmy się, że proces nauki jazdy potrwa dłużej niż sobie tego życzymy. U jednego dziecka będzie to dosłownie 5 minut, u innego 2 tygodnie. Nie ma w tym nic nienormalnego. Tak jak wspomniałem na początku – każde dziecko jest inne.
Najważniejsze, aby podczas nauki z naszej strony płynęły wyłącznie pozytywne komunikaty (pomijając ostrzeżenia, bo te są równie ważne). Chwalmy dziecko za każdy przejechany metr, za pokonany zakręt czy utrzymanie się w siodełku. Zapewniajmy o tym że jesteśmy tuż obok i pilnujemy aby nie stała mu się krzywda. Jednym słowem róbmy tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani.
Niedopuszczalne jest natomiast ośmieszanie, krzyczenie i zrzucanie winy za niepowodzenie na dziecko. Wiadomo że będziemy zestresowani i niejednokrotnie zmęczeni, a w naszej głowie zrodzi się kilka scenariuszy w których maluch upadając robi sobie krzywdę. Nie ułatwi nam również zadania zachowanie dziecka, które zmęczone kolejnymi próbami opanowania jazdy zdecyduje jednak, że zostawia rower na środku drogi i woli iść pobiegać. Ale jest to nasz problem z którym musimy się uporać. Nie oczekujmy od dziecka, że będzie konsekwentnie realizowało plan, który wymyśliliśmy sobie wychodząc z domu. Jeśli zauważymy spadek zainteresowanie do nauki, to znak że na dzisiaj powinniśmy zakończyć edukację. Nie zmuszajmy dziecka do jazdy.
Kolejną ważną sprawą jest kwestia zaufania jaką powinniśmy obdarzyć dziecko. Może się okazać, że od dłuższego czasu niepotrzebnie asekurujemy dziecko, ponieważ doskonale radzi sobie bez nas. Spróbujmy raz na jakiś czas puścić kijek pozwalając maluchowi odjechać na kilka centymetrów – być może maluch pojedzie dalej sam 🙂 Jeśli nie, szybko złapiemy za kijek i wrócimy do punktu wyjścia. Może się oczywiście zdarzyć, że brzdąc się wywróci, bądźmy zatem na to przygotowani mając w kieszeni octenisept i plasterki.
Podsumowanie
Aby skutecznie nauczyć dziecko jeździć na dwóch kółkach powinniśmy zapewnić mu zaplecze sprzętowe, wsparcie psychiczne i poczucie bezpieczeństwa. Najważniejszy jednak ze jest czas jaki poświęcimy młodemu cykliście na opanowanie tej trudnej sztuki. Jeśli poskładamy to wszystko razem i z pozytywnym nastawieniem podejdziemy do tego skomplikowanego procesu, nie może się nie udać 🙂 Satysfakcja natomiast jaka czeka na nas na końcu tej wyboistej drogi jest ogromna. Duma z jaką będziemy obserwowali pierwsze samodzielnie pokonane metry naszej pociechy jest nie do opisania. 🙂
Zastanawiam się czy warto przykręcać boczne kółka jeśli dziecko opanowało równowagę na rowerze biegowym? Znam kilkoro dzieci, które pominęły z powodzeniem ten etap. Boczne kółka to w tym wypadku raczej krok wstecz…
To zależy od dziecka… ja dokręciłem. Po części sam byłem spokojniejszy o Młodą, a dwa, że na początku jeździła z nosem w chmurach… podczas jazdy interesowało ją wszystko oprócz drogi przed nią 🙂 Za to jak już zsynchronizowała pedałowanie z kierowaniem to odkręcenie kółek było czystą formalnością. Cała “nauka” trwała dwa okrążenia wokół bloku 🙂