Drętwiejące palce u stóp to jedna z częstszych dolegliwości jakie mogą pojawić się podczas jazdy na rowerze. Nie jest to przypadłość która całkowicie uniemożliwia pedałowanie, jednak jej pojawieniu zazwyczaj towarzyszy uczucie dyskomfortu oraz niepokoju. Nie należy bowiem do przyjemności świadomość, że z jakichś powodów nasz organizm daje znać, że coś jest z nim nie tak.
Zanim przejdę do dalszego (niezbyt długiego) omawiania owej przypadłości, chciałbym nadmienić, że wszystko o czym za chwilę przeczytacie nie jest wynikiem studiowania książek medycznych czy konsultacji lekarskich. Są to jedynie spostrzeżenia, które na przestrzeni lat zaobserwowałem u siebie i które metodą prób i błędów (bazując na reakcjach własnego organizmu na podejmowane działania) udało się wyeliminować zupełnie, a w niektórych przypadkach przejść do „akceptowalnego poziomu drętwienia”.
Początkowo problemu doszukiwałem się w niewłaściwej pozycji na rowerze, złym rozmiarze ramy, samym siodełku czy też jego niewłaściwym ustawieniu. Te parametry oczywiście są niezwykle istotne, jednak niezależnie od tego na jakim rowerze jeździłem (szosa, MTB, rower miejski, ostre koło), zauważyłem, że problem miał związek nie z samym rodzajem roweru, a bardziej z modelem pedałów w jaki konkretny jednoślad był wyposażony. Zauważyłem również, że problem z drętwiejącymi palcami pojawiał się wyłącznie w butach SPD. Nie zdarzyło się bowiem (przynajmniej nie mogę sobie przypomnieć takiej sytuacji), abym stracił czucie w palcach korzystając z pedałów platformowych.
Konkluzja była zatem prosta – albo miałem niewłaściwie dobrane obuwie, albo źle ustawione bloki. Przyczyna była prostsza niż to się mogło z początku wydawać – w moim przypadku problemem zawsze były zbyt mocno związane/skręcone/zatrzaśnięte buty, które uciskając stopy uniemożliwiały swobodny przepływ krwi (co ostatecznie skutkowało drętwieniem palców), jak również zbyt intensywna jazda (w sensie stałego mocnego nacisku na korby), która ostatecznie również zaburzała przepływ krwi w stopach (proste i logiczne 🙂 ).
Co ciekawe, z tego co zauważyłem, optymalna siła z jaką powinienem wiązać buty aby uniknąć dyskomfortu również uzależniona była od pory roku, temperatury, jak również intensywności i stylu samej jazdy. Inaczej bowiem stopa pracuje podczas luźnego kręcenia w optymalnej dla człowieka temperaturze, a inaczej podczas intensywnego treningu w upalne dni, czy dłuższego wypadu w mroźne popołudnie.
Celowo podałem tak skrajne scenariusze, ponieważ warto sobie uświadomić, że w zależności od warunków w trakcie jazdy stopa nie tylko puchnie (tym samym zwiększając swoją objętość w bucie), ale również jest bardzo obciążona w chwili gdy podczas jazdy główny nacisk kładziony jest na relatywnie niewielką „przestrzeń roboczą” jaką jest blok SPD. To z kolei powoduje stałe i mocne uciskanie stopy w jednym punkcie. Kompilacja tych dwóch przypadków skutkowała u mnie całkowitym traceniem czucia w paluchach. Dopiero kiedy świadomie zacząłem wiązać buty udało mi się prawie całkowicie wyeliminować ten problem. Piszę „prawie”, ponieważ podczas mocniejszych treningów, chcąc zapewnić sobie jak najlepsze trzymanie stopy, nadal celowo dość mocno ściągam zapięcie butów. Jestem również świadomy, że w takim przypadku po ok 2 h zaczną pojawiać się pierwsze symptomy drętwienia. Z tego względu staram się nie przekraczać tej granicy czasu lub podczas jazdy w łatwiejszym terenie lekko luzować wiązania butów, aby w kluczowych momentach móc je znowu ściągnąć.
Dlatego jeśli i Wy zauważyliście u siebie problem o którym powyżej, proponuję zacząć od sprawdzenia czy rozmiar Waszego obuwia jest właściwie dobrany, a siła z jaką je wiążecie nie jest zbyt duża. Być może niewielka korekta w tym zakresie pozwoli całkowicie wyeliminować problem.