Kontynuując poszukiwania kolejnych ciekawych i godnych polecenia miejsc, tym razem zapraszam w niezwykle urokliwy zakątek, który bez wątpienia przypadnie do gustu wszystkim zwolennikom jazdy szutrowej i leśnej. Wieża widokowa doliny rzeki Drwęcy, bo o niej mowa, znajduje się nieopodal wsi Szyldak, kilkanaście kilometrów od Ostródy. I o ile wraz z przekroczeniem rzeki Pasłęki, która stanowi naturalną granicę, opuszczamy tereny historycznej Warmii i wjeżdżamy na Mazury, tak niezależnie od tego, trasa jako całość niewątpliwie godna jest tego aby zamieścić ją w blogowym dziale „Moja Warmia”.
Sama trasa bowiem, jak również panorama jaka rozpościera się ze znajdującej na jej końcu wieży widokowej , niewątpliwie wprawi w zadumę niejednego miłośnika przyrody. Cisza, spokój oraz wszechobecny las wypełniony odgłosami zwierząt dodaje niezwykłego kolorytu, jednocześnie podnosząc rangę rowerowego wypadu do czegoś, co przynajmniej mi ciężko opisać słowami. I ilekroć wybieram się rowerem w okolice jeziora Obst czy Sarąg to wiem, że będzie to forma aktywnego wypoczynku. Muszę się jednak przyznać, że pod samą wieżę widokową po raz pierwszy trafiłem w tym roku…
Kilka słów o…
Tak jak napisałem powyżej, w dolinie rzeki Drwęcy bywałem niejednokrotnie, jednak do samej wieży nigdy nie dojechałem (chociaż wiedziałem o jej istnieniu 🙂 ). Z tego względu, mimo panującej zimy, postanowiłem nadrobić zaległości, a całość w postaci opisu, zdjęć i filmiku opublikować na łamach bloga.
Dolina rzeki Drwęcy, jak również cała trasa jaka do niej prowadzi, jest niezwykle malownicza. Nie brakuje tu bowiem lasów czy pól, a asfaltowe i szutrowe drogi poprowadzone są w przepięknych okolicznościach przyrody. Ilekroć wybierałem się w tamte strony, zawsze napotykałem leśne zwierzęta (te których nie spłoszyłem), lub udało mi się zaobserwować ślady ich regularnego bytowania. Opisywana przeze mnie trasa może być zatem nie tylko rewelacyjnym i godnym polecenia kierunkiem weekendowej jazdy, ale również stanowić eldorado dla miłośników fotografii czy podglądania zwierząt w ich naturalnym środowisku.
Co więcej, Dolina Drwęcy jak również okolice jeziora Obst stanowią idealne warunki do treningów kolarstwa górskiego. Ilość ścieżek, a co ważniejsze, suma przewyższeń jaką przyjdzie nam pokonać, śmiało mogą konkurować z niejednym prawdziwie górskim szlakiem. Wystarczy spojrzeć na mapę, aby przekonać się, że bez trudu znajdziemy tam podjazdy które będą stanowiły wyzwanie nawet dla wprawionych cyklistów.
Opis trasy
Moja propozycja trasy zaczyna się na olsztyńskich Dajtkach, gdzie kolejno przez Gronity, Naterki i Sząbruk jedziemy do Unieszewa. To tu właśnie na rzecz leśnych duktów i szutrowych ścieżek opuszczamy podrzędne asfaltowe drogi. Od tej chwili także, niemalże całkowicie otoczeni przez las, kierujemy się w stronę jeziora Sarąg, wsi Markuty oraz Mańki. W Mańkach również ponownie wjeżdżamy na asfalt, aby dosłownie po kilkuset metrach ponownie wrócić na szutrowe drogi. Pokonując kolejne kilometry docieramy do wsi Tomaszyn, która o ile dobrze pamiętam, jest ostatnią osadą na całej trasie. W tym miejscu warto również nadmienić, że ze względu na znikomą ilość sklepików jakie napotkamy po drodze, profilaktycznie już na starcie warto zabrać ze sobą odpowiednią ilość jedzenia czy picia jakie będą nam potrzebne na wypad w obie strony. Nie warto ryzykować, że w połowie trasy zabraknie nam prowiantu czy wody, których później nie będzie gdzie uzupełnić.
Co do przebiegu trasy natomiast, chciałbym wyjaśnić że celowo nie opisuję jej na zasadzie „zakręt po zakręcie”, ponieważ ze względu na częstotliwość zmiany kierunków jazdy, czy chociażby biorąc pod uwagę ilość rozwidleń z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć, “ubranie” tego w słowa jest nie do przyjęcia w zwykłym blogowym poście. Z tego względu, przed wybraniem się na objazd trasy, zachęcam do zapoznania się z dołączoną do tekstu mapką, udostępnionym filmikiem na YouTube oraz znajdującym się pod nim linkiem do Stravy, skąd będziecie mogli pobrać ślad GPX.
Wracając do trasy, to poza wspomnianymi wcześniej walorami przyrodniczymi, spokojem, oraz możliwością obcowania z naturą (w zasadzie na każdym kilometrze trasy), dodatkowymi bonusami będą mijane po drodze rezerwaty przyrody tj. Rezerwat Ostoja Bobrów na rzece Pasłęce oraz Rezerwat przyrody Rzeka Drwęca. Nie muszę chyba nadmieniać, że przy zachowaniu ciszy i odrobinie szczęścia, będziemy mieli możliwość napotkania ich mieszkańców.
Ostatnią kwestią dotyczącą technicznych aspektów opisywanego przeze mnie odcinka, jest rodzaj roweru na którym w komfortowy sposób powinniśmy pokonać cały dystans. Nawierzchnia po jakiej przyjdzie nam jechać wymusza bowiem, aby był to jednoślad wyposażony w nieco szersze opony. Z doświadczenia wiem, że przy odrobinie uwagi 35 mm opony z delikatnym terenowym bieżnikiem powinny pozwolić na płynne przejechanie całej trasy. Oczywiście na odcinkach gdzie napotkamy kopny piach będziemy musieli wzmóc czujność, niemniej na tego typu przeszkodach zawsze należy uważać – niezależnie od szerokości ogumienia. Na pewno natomiast nie sprawdzi się tu rower szosowy, który z oczywistych względów mógłby ulec uszkodzeniu, a sama jazda przypominałaby miejscami “walkę o przetrwanie” 🙂 .
Podsumowanie
Jeśli zatem i Ty chciałbyś wybrać się w trasę z Warmii na Mazury, a przy okazji aktywnie odpocząć na łonie przyrody, to uważam że opisywany przeze mnie fragment zdecydowanie przypadnie Ci do gustu. Jest to niespełna 40 km odcinek (w jedną stronę), który zdecydowanie warto przejechać niezależnie od pory roku. Co prawda w niniejszym opisie przedstawiam jego zimową odsłonę, niemniej w okresie wakacyjnym ponownie wybiorę się do Doliny Rzeki Drwęcy, aby na filmie uwiecznić te same widoki skąpane w letnim słońcu.