Jesień i zima wcale nie muszą oznaczać przerwy w rowerowych aktywnościach. Co prawda temperatura w tym czasie nie zawsze zachęca do wyjścia z domu, a dzień jest zdecydowanie krótszy, jednak jazda o tej zdawałoby się smutnej porze roku wcale nie musi być pozbawiona kolorów. Aby za bardzo się nie wychłodzić, a jednocześnie zmieścić się krótkim przedziale czasowym światła dziennego, tym razem proponuję wybrać się na niezwykle malowniczą pętlę biegnącą wokół Jeziora Wulpińskiego.

Kilka słów o…

Jezioro Wulpińskie jest jednym z większych jezior pojezierza olsztyńskiego. Leży ono w odległości kilku kilometrów od Olsztyna, a sama trasa którą opisuję liczy niewiele ponad 30 km. Jej nawierzchnia jest różnorodna, począwszy od spękanych asfaltów, na szutrach, kamieniach i leśnych ścieżkach kończąc. Z tego względu, wybierając się na objazd akwenu, warto postawić na rower wyposażony w opony o terenowym bieżniku, co zdecydowanie pozwoli oszczędzić czas i siły które w przeciwnym razie zmarnowane byłyby na walkę o utrzymanie się na rowerze. Natomiast będąc przygotowanym będziemy mieli możliwość komfortowo i niespiesznie pokonywać kolejne kilometry ciesząc się otaczającą okolicą.

W związku z tym, że jezioro w szczycie sezonu cieszy się dużą popularnością wśród turystów (a domków letniskowych i ośrodków wypoczynkowych zdecydowanie tu nie brakuje), to jeśli ktoś ceni sobie ciszę i spokój, osobiście uważam, że właśnie ta pora roku szczególnie sprzyja spokojnym i samotnym wypadom nad wyludnione w tym czasie plaże Jeziora Wulpińskiego. Jesień i zima to również doskonały czas sprzyjający odkrywaniu nowych miejscówek. Latem, kiedy wszystko zarośnięte jest bujną roślinnością nie sposób dostrzec ukrytych wśród drzew i krzaków ścieżek, które nierzadko wiodą nad niewielkie dzikie plaże. I o ile w danym momencie pozwalają one jedynie na chwilę relaksu (no chyba że ktoś lubi morsować), to w porze letniej będą idealną alternatywą dla przeludnionych kąpielisk.

Dodatkowymi atrakcjami jeziora Wulpińskiego są znajdujące się na nim wyspy. Poza tym, że wyglądają niezwykle malowniczo, to na część z nich można dojechać po wybudowanych mostkach i kładkach. Co prawda większa część jest zabudowana i zagospodarowana, jednak mają one swój urok, co w mojej ocenie nadaje ciekawego charakteru danym miejscom. Istotna jest również kwestia dostępności do bazy gastronomiczno-noclegowej znajdującej się w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora. Sprzyja ona bowiem możliwości dokładnego zaplanowania wycieczki. Jeśli ktoś po chwilach spędzonych w siodełku zamiast kawy z termosu i posiłku spożytego nad brzegiem jeziora wolałby zjeść wystawny obiad w restauracji, zawsze może skorzystać z oferty jednego z lokali których po drodze nie brakuje.

no images were found

Przebieg trasy

Opis trasy nie będzie zbyt długi. Skupię się wyłącznie na najważniejszych kwestiach, oraz na ogólnym kierunku jazdy – bez wdawania się w szczegóły. Dlatego wybierając się na objazd akwenu proponuję zapoznać się z załączoną do tekstu mapą, lub pobrać plik *.gpx z udostępnionej pod tekstem Stravy.

Jazdę rozpoczynamy w Kortowie. Jadąc w stronę Słonecznego Stoku, tuż przed Katedrą Pszczelarstwa zjeżdżamy w prawo, gdzie po pokonaniu kilku kilometrowego leśnego odcinka docieramy do Tomaszkowa. Miejscowość ta jest zarówno miejscem naszego startu jak i mety. Znalazłszy się w jej centralnym punkcie (przy kamieniu upamiętniającym 660 lecie istnienia wsi), objazd warto rozpocząć od odwiedzenia wyspy Serce Tomaszkowa na którą prowadzi niewielki mostek. Znajdziemy na niej całkiem malowniczą polanę z zadaszoną wiatą, niewielkie molo oraz piaszczystą plażę.

Opuściwszy ten malowniczy zakątek, kierując się w stronę Dorotowa, warto zajechać nad kolejną plażę, która znajduje się tuż za stadniną koni. Kąpielisko, poza tym że położone jest nad wielką odsłoniętą łąką, dodatkowo kusi m.in. takimi atrakcjami jak plac zabaw, przebieralnia, boisko do piłki plażowej czy całkiem sporym molo. Kontynuując jazdę we wcześniej obranym kierunku, po pokonaniu brukowanego odcinka we wspomnianym Dorotowie, kierujemy się w stronę wsi Majdy, Kręsk i Barwiny. Co prawda trzymając się drogi asfaltowej również okrążymy akwen, jednak zdecydowanie polecam zjechanie z głównej drogi i chociażby jadąc po udostępnionym przeze mnie śladzie spróbować trzymać się ścieżek leżących możliwie najbliżej linii brzegowej jeziora. Dzięki temu cała przejażdżka nabierze zupełnie innego wymiaru. Po drodze bowiem poza pięknymi widokami, będziemy mogli „zahaczyć” m.in. o Krainę Skrzatów w Majdach, czy odwiedzić kolejno mijane skwery. Dodatkowo, chociażby z ciekawości, warto zajechać na kolejną wyspę gdzie po zrobieniu małej pętelki, wrócimy na trasę.

Dalsza cześć drogi, czyli kolejno mijane Kręsk i Barwiny, to bardziej wyludniona część jeziora. Nie oznacza to jednak że jest tam nudno – wręcz przeciwnie – wiodące pomiędzy polami czy terenami zalesionymi drogi szutrowe nadal prowadzą nas w bezpośrednim sąsiedztwie linii brzegowej. Tuż przed Unieszewem polecam również zajechać na plażę w Barwinach, gdzie poza dość sporym pływającym pomostem, znajdziemy ławki, przebieralnię czy miejsce na ognisko.

Po opuszczeniu tego zakątka wyjeżdżamy na drogę asfaltową, która kolejno przeprowadzi nas przez Unieszewo i Sząbruk. Ostatni odcinek trasy prowadzi w nieznacznym oddaleniu od Jeziora Wulpińskiego. Nie oznacza to jednak że jest to nudny odcinek – wręcz przeciwnie – pagórkowaty teren nie pozwala na nudę, a otaczający krajobraz zrekompensuje ewentualnie niedogodności poruszania się w ruchu ulicznym. Tym sposobem, niespiesznym tempem, ostatecznie dotrzemy do miejsca w Tomaszkowie, gdzie rozpoczynaliśmy pętlę.

Podsumowanie

Podsumowując. Jeśli szukasz niezbyt długiej, malowniczej trasy niedaleko Olsztyna, to objechanie Jeziora Wulpińskiego jest jedną z propozycji którą zdecydowanie warto rozważyć. Niekoniecznie musi to być wypad „na raz”. Równie dobrze można wybrać się na całodzienny rajd podczas którego w pełni będziemy korzystać z okolicznych atrakcji. Z doświadczenia wiem natomiast, że taki wypad jest równie atrakcyjny wiosną czy latem, co jesienią i zimą.